hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

piątek, 10 lutego 2012

zabawa w rekrutację


Dziś byłem na spotkaniu rekrutacyjnym. Teraz już nie zaprasza się na rozmowy kwalifikacyjne, a już na pewno nie w pierwszej kolejności. Najpierw organizuje się liczne spotkania, na którym zniechęca się kandydatów, poddaje wstępnej selekcji lub zleca zadanie rekrutacyjne. Na dzisiejszym spotkaniu było około 50 osób, a trwało prawie 3 godziny. Prowadziły je aż 4 osoby z HR i muszę przyznać, że wyszło to całkiem sprawnie, śmiesznie i profesjonalnie. W pierwszym etapie każdy miał wyjść na środek, powiedzieć za co się lubi oraz odpowiedzieć na wcześniej wylosowane pytanie. Był czas na przygotowanie, była możliwość posiadania przygotowanych przez siebie notatek. Zostałem wytypowany do prezentacji jako jedna z ostatnich osób. Wyszedłem na środek, powiedziałem „hejka, jestem Michał, ale jak wolicie to numer 4 (bo taki mi wręczono na początku spotkania i taki numer miałem przypięty do kaptura bluzy)”. Sala zareagowała śmiechem, a ja zacząłem opowiadać, że lubię się za to, że mam grono wspaniałych przyjaciół, którzy mnie lubią. A skoro mnie lubią, to muszę być znośny. Dalej przyznałem, że mam świetną pamięć do liczb, szczegółów i dat, a o urodzinach swoich znajomych pamiętam zanim powie mi o nich fejsbuk. Dodałem jeszcze, że lubię to, że zawsze mam plan, że mogę dużo zjeść, a wciąż jestem chudy oraz że dobrze znoszę niskie temperatury, co obecnie się bardzo przydaje.

Moje wylosowane pytanie powtórzyło się w prezentacji osoby, które mówiła kilka minut wcześniej, ale na moje szczęście, ten chłopak odpowiedział dość kiepsko. Pytanie brzmiało: „dlaczego lepiej byłoby zamieszkać w Norwegii niż w Finlandii?”. Nie byłem ani w Norwegii, ani w Finlandii. Zacząłem, że owszem Finlandia ma Nokię i Laponię ze Świętym Mikołajem, ale za to Norwegia ma ropę naftową, Norwegowie są bogaci i wysocy, mają chyba najdroższego BigMaca na świecie. W dodatku jak na taki stosunkowo mały naród mają bardzo wysokie poczucie odrębności, bo powiedzieli dwa razy Unii Europejskiej w referendum „nie” (tak, tak – wiem, że nie do końca z tego powodu, bo chodziło m. in. o ryby i ropę), a także że przy okazji zeszłorocznych tragicznych wydarzeń pokazali się jako naród o silnie określonej tożsamości, więzi i poczuciu jedności. Mogłem też dodać, że są przystojni.

Musiałem wypaść pozytywnie, bo z grupy 50 osób po samych prezentacjach, prowadzący podziękowali ponad połowie za przyjście i odesłali do domów, a ja zostałem dalej. W drugim etapie badali pracę w grupie poprzez zlecenie opracowania sposobu nierozbicia jajka przy zrzucie z 2 metrów mając do dyspozycji 2 kartki papieru, 0,5 metra sznurka, 0,5 metra taśmy klejącej i 2 balony. Wiem, że de facto wcale nie o ocalenie jajka chodziło, ale warto się pochwalić, że tylko mojej grupie (na 3) udała się ta sztuka.

A wszystko odbyło się w bardzo ładnym Play Roomie, w którym była też kuchnia bez zlewu i piłkarzyki. Do tego pomieszczenia prowadził korytarz stylizowany na pociąg warszawskiego metra z wejściami do pokoi w miejscu drzwi metra. Sprytnie! 

2 komentarze: