hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

wtorek, 31 grudnia 2013

drugie uroblo


Dziś drugie uroblo. 2013 upłynął pod znakiem dużych zmian zarówno dla blo jak i dla mnie. Nowa praca (i to już prawie rok ta sama), dwie przeprowadzki, pierwszy raz na nartach, pierwszy raz na kajakach, początek przygody z siłownią, naprawienie zębów po latach, kolejny zaliczony rok socjologii, powrót do nauki hiszpańskiego po przerwie, kolejny rok singlostwa, miliony wizyt w kinie, jeszcze więcej wizyt na basenie (w sumie to w 2013 narodziła się koncepcja Torpedy), olsztyński wypadek telefonowy, pierwsza ever kara za jazdę bez biletu i zakończony pełnym sukcesem maraton przed Oscarami 2013. Na pewno największym minusem minionego roku jest nieobroniony magister ze stosunków międzynarodowych, ale nie odczuwam tego jakoś szczególnie jako porażki. Ostatnie kilka tygodni uświadomiły mi, a nawet pokazały namacalnie, że cały rok dużo i ciężko pracowałem, co widzę na swojej wiecznie zmęczonej twarzy, ale co się w końcu opłaciło i przynosło nie tylko emocjonalne, ale też materialne korzyści.

Zmiana blo wynika wprost ze zmian, jakie przyniósł 2013 mi. Po pierwsze mam mniej czasu, siły i weny na blo – ale to jest do przeskoczenia. Po drugie i ważniejsze – blo straciło trochę dla mnie swoją praprzyczynę powstania i istnienia. Odkąd się jakoś wszystko układa, wychodzę ze swojej depresji, mam mniej powodów do zmartwień i narzekań, mam też mniej tematów do skontenerowania na blo. Rzadko kiedy pojawia się coś, co mną bardzo wstrząśnie, zaboli, co wymaga ode mnie tego, bym usiadł na tyłku i przelał swoje emocje na .doc. To chyba dobrze, bo o ile naprawdę tęsknię za blo, za jakiś w miarę dobrym tekstem, za jakąś uwagą czy komentarzem od czytelnika, to naprawdę jestem szczęśliwszy,  a już na pewno bardziej uśmiechnięty. No i mam fajniejszy brzuch.

Pojawił się mi już pomysł na pierwsze blo w nowym roku. Mijający 2013 zacząłem maratonem trzech imprez sylwestrowych z przyjaciółką, skończę natomiast filmem w kinie i wspólnym czasem z dwójką najbliższych przyjaciół i gronem znajomych. I właśnie o filmach będzie nowe blo.

Z sylwestrowych zabawach czeka mnie jeszcze moje coroczne usuwanie już-nie-znajomych z fejsbuka. Mocno się moje grono bliskich w tym roku skurczyło, wymieniło, wykruszyło, odświeżyło, a wręcz częściowo zniknęło.

niedziela, 1 grudnia 2013

Torpeda przeprowadzony


Z końcem listopada musiałem się wyprowadzić z mieszkania przy Nowolipkach. Raptem po ośmiu miesiącach zakończyła się moja piękna przygoda z mieszkaniem praktycznie w centrum, ponieważ właścicielka postanowiła sprzedać mieszkanie. Nie ukrywam, że zdążyłem przyzwyczaić się do pieszych powrotów do domu o każdej porze dnia i nocy oraz dodatkowe snu ze względu na bliskość Uniwersytetu Warszawskiego i Dw. Wileńskiego. Ze względu na dwumiesięczny okres wypowiedzenia, szukanie nowego miejsca zacząłem dopiero po pierwszym weekendzie listopada. W pierwszym okresie szukałem dwupokojowego mieszkania z koleżanką. Bardzo odpowiadał mi taki układ – nie musiałem martwić się o swobodę życie osobistego, a w dodatku zawsze to miło mieszkać z kimś, z kim można rozmawiać, dzielić zainteresowania i grono znajomych. Ten etap szukania szedł bardzo opornie. Z jednej strony wydawało nam się, że po tym jak wszyscy studenci już się do końca października ulokują, nie będzie większego problemu ze znalezieniem mieszkania dla siebie. W praktyce okazało się, że może i łatwo jest znaleźć ładne, nieźle położone mieszkanie, ale za to za 3000 zł! Zwątpiłem w poczucie rozsądku mieszkańców Warszawy. Ewidentnie wszyscy chcą się nieludzko dorobić, nie wstydzą się pokazywać w ogłoszeniach zdjęcia najbrudniejszych, najgorzej umeblowanych pomieszczeń, najstarszych mebli, robią castingi i oczekują, że ktoś im zapłaci 1000 zł za pokój… Po jednym przejrzeniu ogłoszeń moje morale spadły prawie do zera. Po obejrzeniu dwóch czy trzech mieszkań z koleżanką i upływie ok. 2 tygodni listopada, nasze drogi się rozeszły i zaczęliśmy szukać czegoś osobno.

Moje nowe poszukiwania, tym razem już tylko pokoju dla siebie samego, wcale nie były łatwiejsze. Odkryłem, że ludzie szukający kogoś do wolnego pokoju w mieszkaniu chcą się nachapać kosztem nowego współlokatora i ni stąd ni zowąd cena wcale nie wynosi 1/3 czynszu całości. Druga ulubiona kategoria ogłoszeń to emerytki, które szukają młodej dziewczyny (niepalącej studentki) do mieszkania, w którym same mieszkają – już widzę te tłumy chętnych. Ostatecznie obejrzałem ze dwa pokoje i po niemałych perypetiach z poprzednimi lokatorami, ceną, planowaniem przeprowadzki udało mi się dość płynnie zmienić mieszkanie – na moje szczęście koniec miesiąca wypadał w weekend. To moje trzecie mieszkanie w Warszawie, co jak na ponad 7 lat w tym mieście wychodzi całkiem nieźle. W sumie teraz mam 4 przystanki tramwajowe dalej do centrum (co też nie jest tragedią), a mieszkanie jest bardzo czyste, świeże, jasne – co stanowi miłą odmianę dla nowolipkowego. Szybko się zadomowiłem i zintegrowałem.

Bardzo chciałbym podziękować tym, którzy pomogli Torpedzie na etapie poszukiwania i przeprowadzania.

I nie chcę już więcej przeprowadzek. Mam nadzieję zostać w jednym miejscu dłużej niż jeden sezon. Byłoby miło.