hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

środa, 15 lutego 2012

nie ma czasu na czas wolny


Nie da się ukryć, że mam wiele czasu wolnego. Odkąd w maju 2011 przestałem chodzić na zajęcia na socjologii, niewiele miałem „obowiązków”. Jestem żywym dowodem na to, że gdy czasu niezajętego ma się za dużo, przelatuje on przez palce, nawet gdy ma się ich tylko 15. I ciężko mi odpowiedzieć na pytanie, co ja wtedy robiłem. Trochę się poimprezowało, dużo spało, obejrzało kilka całych seriali, często spotykało ze znajomymi, pograło na komputerze, przeczytało kilka książek i wszystko tylko po to, by nie pisać pracy magisterskiej. Miałem problem, by zrozumieć, że ktoś może nie mieć dla mnie czasu, gdyż moja perspektywa wyglądała zupełnie odmiennie, niż w przypadku osób pracujących, wyjeżdżających, ćwiczących na siłowni lub jeszcze studiujących. Teraz przyjdzie zmiana rewolucyjna.

Na ostatniej rozmowie kwalifikacyjnej dostałem pytanie o spędzanie czasu wolnego, którego z okazji niepracowania miałem przecież, zdaniem pani z HR, tak wiele. Odpowiedziałem, że dopasowuję się do moich zajętych przyjaciół, którym jestem w stanie poświęcić wiele uwagi, dużo czasu zajmuje mi też szukanie pracy, pisanie listów motywacyjnych i CV, do tego oczywiście filmy, gry, książki, seriale i pisanie bloga. 1 marca mam podjąć stałą pracę i przez pierwsze dwa miesiące od poniedziałku do piątku od 9:00 do 17:00 będę zajęty, tak naprawdę zajęty. Z jednej strony się ogromnie cieszę – za dużo wolnego czasu poza nudzeniem się, wywołuje też stany depresyjne, z drugiej natomiast – jestem pełen obaw. Nie boję się rannego wstawania, bo z tym nigdy nie miałem problemów. Moje obawy natomiast wzbudza sam proces przestawienia się na inną perspektywę czasową. Skoro +/- 8 godzin z doby zajmuje sen, kolejne 8 praca to na tzw. „inne” (innych) pozostaje (tylko) ostatnie 8. Niby jestem świadomy, że człowiek zajęty i zorganizowany potrafi zawsze znaleźć czas na wszystko, a ja się za zorganizowanego uważam. Tylko z czasem pewnie dojdzie do tego element zmęczenia i znudzenia powtarzalnością zadań w pracy. Na teraz jednak nastawienie mam pozytywne i staram się bardziej cieszyć niż bać nowego rozkładu dnia.

Najtrudniej zrozumieć jest mi wymówkę „braku czasu” w sytuacji  nieodpowiedzenia na smsa, maila, wiadomość fejsbukową, a nawet i telefon. Z własnej perspektywy wiem, że najbardziej napakowanego zadaniami dnia, o ile się ma chęci, można znaleźć moment na smsa – robiąc kupę, sikając na siedząco, jadąc komunikacją miejską. Skoro ja mogę zrobić to ostatnie, nawet gdy moją jedyną ręką zmuszony jestem trzymać się żółtej poręczy autobusu, może zrobić to każdy.

„Time - what a tricky little fucker”. Tak Clive Owen (Larry) wypowiada się na temat upływu czasu w „Closer”. I trudno się nie zgodzić, że ma rację. Czas bierze nas wszystko dokładnie tak, jak chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz