hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

poniedziałek, 16 stycznia 2012

w imieniu Księżyca


W grudniu 2011 stacja TV4 rozpoczęła emisję „Czarodziejki z Księżyca”. Pod trochę innym tytułem, z poprawionym tłumaczeniem, innym lektorem i w kierunku zupełnie nowego pokolenia odbiorców. Po ponad 13 latach wojowniczki o miłość i sprawiedliwość pojawiły się w polskiej telewizji sprawiając, że większość moich fejsbukowych znajomych zwariowała, świętowała to na swoich wallach, a 5 razy w tygodniu o 17:30 zasiadała przed ekranem telewizora. Dość dziwnie nie usłyszeć na końcu „czytała Danuta Stachura”, a zamiast niemal już świętych „mydło-powidło” czy „groch-fasola”, „mydlany rozpylacz” i „promień półksiężyca”. Plotki o ponownym puszczeniu tego znanego na całym świecie anime dochodziły mnie już dawno. Jeszcze w„Kawaii” czytałem, że Polsat zostawił sobie prawo do jednej emisji po wyświetleniu serialu w latach 90. Nie wiem jaka teraz jest oglądalność, nie wiem czy TV4 puści coś więcej oprócz 46 odcinków pierwszej serii, nie wiem czy dla obecnych dzieci japońska bajka z 1992 roku może być atrakcyjna. Wiem jedno, dla mnie Sailor Moon to tak ważny element dzieciństwa jak teraz dla niektórych Harry Potter.

Gdy poznałem Sailorki miałem jakieś 8-9 lat. Oglądałem serial, kupowałem komiksy, kalkowałem rysunki, zbierałem karteczki, miałem figurki, plakaty, naklejki w albumie, kasety VHS z nagranymi odcinkami, bawiłem się z koleżankami na podwórku w walki z demonami, tworzyłem nawet dalsze losy czarodziejek. I na początku się kryłem, bo było to babskie. Nawet rodzice kpili sobie ze mnie, że zwariowałem na punkcie chińskich bajek. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak często nazywano je właśnie chińskimi bajkami? Wszystkie anime wyświetlane na Polonii 1, Polsacie, TV4, RTL2, Hyperze były i są japońskie! Z czasem przestałem się wstydzić, a jeszcze potem okazało się, że 70% męskiej części mojej klasy też śledzi losy tokijskich nastolatek. I wojowniczki są ze mną do dziś. Na dysku wszystkie odcinki, filmy, OAVki, PGSM, na regale komiksy, humor nadal śmieszy, a fabuła rozczula. I tak będzie już zawsze. Bo choć idealistyczne, momentami wyssane z palca i naiwne to sailorki mnie wychowały i na pewno pomogły ustalić część własnej tożsamości, gejowskiej też.

W dzieciństwie najczęściej dostawałem rolę Ami, bo byłem kujonem. Ale tak naprawdę najbardziej lubię Makoto. Siła, wzrost, brązowe włosy, smykałka do sprzątania i gotowania, łatwość zakochiwania się, samodzielność, duch walki – niezastąpiona Sailor Jupiter.

Po najnowszej emisji „Sailor Moon” w polskiej telewizji widać jaki krok w przód wykonało polskie społeczeństwo. Dwa ostatnie odcinki nie wyleciały z TV ze względu na śmierć wojowniczek, jak to miało miejsce w latach 90. Nikt nie ukrywa złym tłumaczeniem uczucia między Kunzite i Zoisite, podczas gdy w latach 90. z tego drugiego robiono kobietę lub ucznia/przyjaciela. Brawo!

1 komentarz:

  1. Każdy ma swoje księżniczki czy inne piątki z Pankracym :)

    OdpowiedzUsuń