hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

sobota, 14 stycznia 2012

HoM&M


Długo nie miałem komputera. Pierwszego peceta dostałem, po części kupiłem, z PFRONu w grudniu 2001. Internetu w domu rodzinnym nie miałem nigdy. Dopiero w 2006 po przeprowadzce do Warszawy zostałem stale i na stałe podłączony do sieci. Koniec podstawówki, całe gimnazjum i liceum obfitowały w weekendowe wycieczki do dwóch starszych kuzynów: jednego 30 km na południe od Szczecina, drugiego 30 km na północ od Szczecina. Wystarczyło 10 zł na bilety, koniec lekcji w piątek i już pędziłem na autobus z prawie pustym plecakiem, bo wiedziałem, że cały weekend spędzimy w domu przed komputerem. Obaj mieli lepszy sprzęt, obaj mieli dostęp do Internetu, obaj ściągali gry, obaj byli ode mnie w te gry lepsi, bo ja „ćwiczyłem” tylko w weekendy, oni całymi dniami. Może dlatego miałem lepsze oceny w szkole? Kuzyni nawzajem się bardzo nie lubili, do tej pory nie lubią i rywalizowali o to, do którego pojadę w każdy kolejny weekend roku. Jeździłem z ochotą, spędzając długie godziny w autobusach, które utykały w korkach. Zawsze to jednak 2,5 dnia poza domem i jeszcze z jakąś nową grą.

I to oni zarazili mnie serią Heroes of Might and Magic. Zaczęło się od części drugiej, która jest po prostu genialna. Piękna, trudna, grywalna, długa, a do tego łatwo pozwala prowadzić rozgrywkę we dwie osoby przy jednym komputerze. Potem nastały rządy części trzeciej, która jest chyba jedną z najlepszych gier wszech czasów, ale według mnie jest dwa razy łatwiejsza od dwójki, co w kontekście grania w całą serię przez długie lata, działa na jej nie korzyść. Mogę spokojnie powiedzieć, że logicznego myślenia, podstaw angielskiego i ekonomii nauczyłem się właśnie z Heroesa. Naturalnie zacząłem grać w niego również u siebie w tygodniu i tak mi już zostało. Gram do dziś. Dosłownie, bo najpewniej jeszcze dziś ze dwie godziny tej grze poświęcę. Nigdy nie byłem maniakiem i nigdy nie czekałem na nowości. Ale przyznaję, że 4 i 5 z dodatkami kupiłem oryginalne. 6 mi na komputerze niestety w zasadzie nie działa. I bardzo na rękę jest mi fakt, że Heroes nie wymaga użycia obu rąk do gry! Wbrew pozorom to ważne. Większość gier, które ukazały się już po 2000 roku wymaga obsługi pada lub 16 klawiszy jednocześnie plus tupania nogami do tego. A Heroes turowy, spokojny, na myszkę z opcjonalnymi skrótami na klawiaturze.

Granie we dwóch/dwójkę? w Heroesa to rewelacyjny sposób na randkę. Ostatnio sprawdziłem. Czekając na swoją turę można się przyglądać, zrobić kawę, dotknąć.

I za najlepszy zamek najprawdopodobniej uznałbym Wizarda/Czarodzieja/Akademię/Fortecę/Zamek Tytanów. W zasadzie w każdej części i każdym systemie nazywania chodzi o to samo, łatwe w obsłudze i wypchane czarami miasto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz