hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

wtorek, 10 stycznia 2012

porządek


Lubię sprzątać. Niektórzy twierdzą, że chorobliwie lubię sprzątać. Za pedanta się nie uważam, ale przyznaję, czasem bałagan mnie denerwuje, nie umiem się skupić w brudnym pomieszczeniu, a posprzątanie czegoś może być punktem centralnym mojego dnia. Nie oznacza to, że nie przejdę obojętnie obok czegoś nie-na-swoim-miejscu. Przejdę pewnie nie raz. Rzadko mam gości, ale w swoim pokoju sprzątam porządnie minimum co tydzień. Sprzątam też za kasę mieszkanie bliskich przyjaciół, by mieć na jedzenie (o diecie 80 zł będzie na pewno osobny wpis). To taki czas, gdy się uspokajam, myślę, odprężam. Niektórzy potrzebują muzyki, wina, kina lub biegania – ja szmaty i brudnej podłogi. Dobra, jednak jestem pedantem. Choć gdy u nas w mieszkaniu zawodzi zasada sprzątania naprzemiennego, nie wybiegam przed szereg i nie sprzątam poza swoją kolejnością, gdy współlokator spóźnia się z czyszczeniem.

Najbardziej jednak lubię sprzątać bardzo brudne miejsca, bo wtedy najlepiej widać zmianę jakościową i można czuć się spełnionym, a do tego sam proces trwa długo i można przemyśleć bardziej skomplikować materię. Uwielbiam wyrzucać rzeczy, śmieci, stare papiery, opakowania, nieużywane pierdoły. Współlokator twierdzi, że to umartwianie się nad sobą, bo wyrzucając swoje rzeczy minimalizuję zajmowaną przeze mnie przestrzeń, zmniejszam swoje jestestwo. Według mnie pozbywam się w ten sposób złych emocji, porządkuję swoje podczaszkowe podwórko. Lubię mieć porządek w dokumentach, w notatkach, w płytach, w filmach, grach, na dysku, na pulpicie mam 4 ikony, w tym oczywiście kosz – do sprzątania. I nie rozumiem tłumaczenia, że ktoś nie ma czasu na sprzątanie. W moim przypadku mogę nie mieć czasu na coś innego, bo sprzątam.

Zawsze śmieję się, gdy mój przyjaciel-brat mówi „czystość”, bo jakoś tak rzadko używa się tego słowa.

I jedyny domowy obowiązek, którego nie cierpię to prasowanie. Nie umiem, nie lubię i nie chcę prasować. I robię to niebywale rzadko, więc tak – noszę pogięte ubrania.

6 komentarzy:

  1. No właśnie, a mógłbyś czasem wybiec przed szereg!

    OdpowiedzUsuń
  2. a jak już tak wybiegniesz to w 157 się zapuść i na właściwym przystanku wysiądź z wiadrem i szmatą!

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że rzeczy nas zniewalają i ograniczają, dlatego pozbywanie się ich jest wyborem wolności

    OdpowiedzUsuń
  4. no ja wlasnie nie rozumiem tej obsesji sprzatania :/

    i serio nie mam czasu na takie pierdoly :P

    OdpowiedzUsuń