hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

wtorek, 24 stycznia 2012

the nominees are...


Dziś ważny dzień dla światowego przemysłu filmowego. Zawsze ważny i dla mnie. Na ogłoszenie nominacji oscarowych czeka wiele osób, w tym głównie te odpowiedzialne za sprzedaż praw do filmów oraz Ci, co tuż przed momentem otrzymali Złote Globy. Oni chcą wkrótce potwierdzić świetność swoich ról i dzieł tą chyba ważniejszą statuetką. Bo rozdawane w tym roku po raz 84. nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej najważniejsze są. Z całym swoim politycznym zapleczem, wspieraniem amerykańskich superprodukcji i hollywoodzką kolejnością dziobania. Nie zawsze film nagrodzony Oscarem równa się film bardzo dobry, ale jednak zawsze oznacza to, że na film uwagę zwrócić warto. Staram się robić to każdego roku. W miesiąc od ogłoszenia nominacji do wręczenia statuetek oglądam jak najwięcej z grona najczęściej pojawiających się na liście nominowanych filmów. I tak już od 7 lat. Zadanie zostało znacznie utrudnione odkąd 2 lata temu Akademia zdecydowała w kategorii najlepszy film roku nominować nie 5 a 10 obrazów! I tak rok temu zaraz po powrocie z Erasmusa obejrzałem wszystkie 10 filmów w nieco ponad tydzień. By zdążyć na galę musiałem iść do kina w ciągu 7 dni 8 razy!. Po prostu styczeń, luty i marzec to zawsze czas, gdy do polskich kin wchodzi mnóstwo dobrych filmów z poprzedniego roku nominowanych do nagród w roku trwającym.

Swoje pierwsze rozdanie Oscarów obejrzałem w Szczecinie w domu zaprzyjaźnionej rodziny w roku 2004. Dość nudna gala, bo zdominowana przez zdobywcę 11 nagród - „Władcę Pierścieni. Powrót Króla”, trwała jakoś od 2:00 do 6:00 polskiego czasu. Z racji tego, że była to jak zawsze niedziela, w poniedziałek rano wstaliśmy grzecznie z moją jeden-dzień-starszą przyjaciółką i pojechaliśmy do szkoły na sprawdzian z historii - chyba z Polski Piastów. I pochwalę się, że oboje dostaliśmy z niego bdb. Jakby specjalnie aby wytrącić rodzicom z rąk argument, że oglądanie telewizji całą noc w niedzielę może mieć negatywne skutki na poniedziałkowe obowiązki. Na gali z roku 2005 obecny był mój ulubiony film „Closer” Mike'a Nicholsa z nominowanymi za role drugoplanowe Natalie Portman i Clivem Owenem. Przyznaję się też, że gdy lata później Oscara odbierały Kate Winslet czy Sandra Bullock, byłem wzruszony do łez.

Cieszą mnie filmy animowane pojawiające się w kategorii najlepszy film roku. Do tej pory były trzy takie sytuacje: „Piękna i Bestia”, „Odlot” oraz „Toy Story 3”. „WALL·E” natomiast zdobył aż 6 nominacji. Wiele bajek Disneya zdobywało Oscary za piosenki i muzykę.

Gdy byłem mały, jednym z moich marzeń był dostanie Oscara, tak np. za scenariusz oryginalny, bo o aktorskim to akurat mogę na pewno zapomnieć. I do dziś trzymam zapisanego SMSa, w którym jeden-dzień-starsza przyjaciółka życzy mi Oscara wręczonego przez Jake'a Gyllenhaala. Warto się starać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz