hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

wtorek, 17 stycznia 2012

średnie


Zawsze pozytywnie odnoszę się do czasów swojego liceum. O ile bardzo nie lubię wspominać i oglądać siebie z tego okresu (miałem dziwne fryzury, za małe ubrania, gazyliard pryszczy), o tyle beztroskość, znajomi, nauka, imprezy, cała otoczka – coś wspaniałego i niepowtarzalnego. Wybór szkoły średniej był prosty. Do podstawówki, gimnazjum i właśnie liceum chodziłem do tego samego budynku, z tą samą kadrą przez równe 12 lat. Tak się kosmicznie złożyło, że szkoła ta była jakieś 3 minuty od mojego rodzinnego domu, a w dodatku według ogólnopolskiego corocznego rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw” było to najlepsze liceum ogólnokształcące w Polsce. I tak w latach 2004, 2005, 2006, czyli dokładnie, gdy przesuwałem się z klasy do klasy – chodziłem do najlepszego liceum w Polsce. I gdy 6 czerwca 2006 roku odebrałem świadectwo ukończenia tegoż najlepszego liceum z najlepszą średnią ocen na roku pomyślałem, że świat stoi przede mną otworem. Szybko okazało się jednak, że jest to otwór w dupie.

Bo największy błąd dotychczasowego życia popełniłem równo trzy lata wcześniej. Nie pamiętam dokładnego dnia, ale było to w czerwcu 2003 roku. Ostatniego możliwego dnia składania aplikacji do szkoły średniej poszedłem do sekretariatu i zmieniłem w podaniu profil klasy, do której chciałbym chodzić. Początkowo zamieściłem tam klasę matematyczno-informatyczną, w ostatecznej wersji znalazłem się w humanistyczno-społecznej. To jest ten błąd. Nowa matura (która zatraciła już po tylu latach swoją nowość) i trzyletnie liceum de facto wymuszają decyzję o przedmiotach zdawanych na maturze i wyborze kierunku studiów zaraz po skończeniu gimnazjum. Gówniarzem byłem i źle wybrałem, wydawało mi się, że rozsądnie, ale dziś już wiem, że głupio. I w jak zupełnie innym miejscu byłbym teraz, gdybym zamiast WOSu i historii na maturze zdawał matematykę, informatykę, fizykę, gdybym zamiast stosunków międzynarodowych na UW „skończył” inżynierię lądową na PW lub finanse na SGH. Strach pomyśleć.

I taki ze mnie humanista, który zawsze najmocniej kochał matematykę, a na studiach najlepszy był ze statystyki.

Oczywiście nie mogę też znaleźć pracy. Gdy przeglądam ogłoszenia w różnych serwisach internetowych – płakać się chce. I tak od sierpnia już.

4 komentarze:

  1. Nasuwa sie szybki komentarz, czy czasem profil liceum aż tak mocno determinuje kolejne wybory i etapy w życiu? Każdy z nas zna takich co po mat-fizie szli na medycynę, a po biol-chemie na SHG. Ja w każdym razie mam takich dziesiątki. Dość wspomnieć, że kończyłeś "najlepsze liceum w kraju" i to z "najlepszą średnią na roku", wiec de facto możliwość wyboru egzaminów maturalnych miałeś nieograniczoną, o rozszerzonych nie wspominając. Czy zatem faktycznie to profil był wyznacznikiem dalszych Twych losów? nie wiem. Ja do profilu nie przykładałbym tak wielkiej uwagi.
    Marketingowiec, po filologii, po profilu biol-chem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. po pierwsze, różne licea różnie sobie to organizują. znam takich, co w ostatnim semestrze ostatniej klasy mieli tylko fakultety z przedmiotów, któtre wybrali do zdawania. ja do końca kwietnia miałem ze wszystkiego normalne, obowiązkowe lekcje, bez żadnych fakultetów.
    po drugie, w momencie wyboru przedmiotów maturalnych byłem przekonany, że robię dobrze. dopiero już w czasie studiów odkryłem, że popełniłem błąd w 2003. to było tak trochę z rozpędu. gdybym był w klasie o innym profilu, zdawałbym swoje główne, rozszerzone przedmioty. za późno zacząłem myśleć o pracy, zawodzie, rynku pracy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanów się co zrobić by za kolejne 5-10 lat nie mówić, że 'za późno zacząłem myśleć'...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piotrze, przecież się staram coś zrobić, prawda?

    OdpowiedzUsuń