hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

czwartek, 26 stycznia 2012

I was wearing a carpet


Jesteśmy tym, co mamy na sobie. To jak z jedzeniem, jesteśmy tym, co jemy. W przypadku Lady Gagi chodzi o dokładnie to samo. Ten moment dnia, gdy przed szafą decydujemy w czym wyjdę dziś z domu, ma ogromny wpły na cały nasz dzień, a często na ewentualne wydarzenia nocne. Nie uważam, że mam wyczucie stylu, sądzę wręcz, że moja garderoba wymaga zdecydowanego odświeżenia, na które mnie zwyczajnie teraz nie stać. Od dawna nie pojawiło się w niej nic, co mogłoby naładować mnie pewnością siebie, gdy zostawiam dres i wychodzę na dwór (tak, w Szczecinie wychodzi się na dwór, nie na pole). Ubiór to w zasadzie tyle co wygląd. Ten ostatni to w zasadzie tyle co wszystko. Twierdzenie, że „wygląd się nie liczy” to drugie-największe-kłamstwo wszech czasów. Taką kiedyś listę z przyjaciółką ustaliliśmy w dzieciństwie. Trzeciego teraz nie pamiętam, ale numer jeden to zdecydowanie „zostańmy przyjaciółmi” usyłaszne po zerwaniu.

Szczerze zazdroszczę tym, którzy bezwstydnie i bezrefleksyjnie potrafią założyć cokolwiek, czuć się w tym dobrze i do tego umieją nie zwracać uwagi na spojrzenia i komentarze innych. Zazdroszczę też przegiętym, którzy są w stanie założyć najbardziej „kontrowersyjne” ubranie na przegiętego pedała i wracać w tym nocnym do domu. Sam bym tak nie chciał, zazdroszczę im samej odwagi wyrazu siebie. Mimo że staram się dodawać kolory do swojego codziennego ubióru, to jednak próbuję za wszelką cenę zachować umiar w odstawaniu od reszty pasażerów autobusu. Trudno mi się nie zgodzić, że 80% czasu chodzimy w 20% posiadanych ubrań, szczególnie mocno uzmysłowiłem to sobie, gdy jakiś miesiąc temu zarwała mi się rura na wieszaki w szafie. Sprzątając odkryłem, co ja tak naprawdę w niej mam. Zgrozo!

Jedną z największych zagadek kosmosu, którą każdy z nas próbuje rozwiązać każdego dnia jest odpowiedź na pytanie: „mam się ubrać ładnie czy wygodnie?” Jak dobrze, że od jakiegoś czasu panuje moda na szare, bawełniane dresy!

Kto pierwszy w komentarzu lub wiadomości fejsbukowej/mailowej odgadnie z jakiego filmu pochodzi tytuł dzisiejszego blo, dostanie ode mnie buzi.

4 komentarze:

  1. MorphinePrincess26 stycznia 2012 20:07

    Dziennik Bridget Jones, Kochany :*

    OdpowiedzUsuń
  2. wygrałeś, dostaniesz buzi w lutym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "zostańmy przyjaciółmi" zdecydowanie największe kłamstwo z kłamstw.

    OdpowiedzUsuń
  4. MorphinePrincess27 stycznia 2012 00:04

    Nie mogę się doczekać :)

    A komentując całość...
    Zgadzam się z tym, że twierdzenie "wygląd się nie liczy" to jedno z większych kłamstw świata. Wiadomo, że się liczy, ale sami decydujemy w jakim stopniu, co jesteśmy w stanie zaakceptować, a co nam się zwyczajnie podoba/nie podoba.

    Jeśli chodzi o stylizacje, hmmm, nie mam problemu z wyjściem na ulicę w tym, co mi się podoba. Z reguły jednak nie czuję, że jakiś element mojego stroju może być dla kogoś kontrowersyjny, więc moje uważanie w autobusach nocnych jest wzmożone do maksimum dla samej zasady. Zdaję sobie sprawę, że wyglądam jak gej, ale nie potrafię (i nie chcę) nad tym panować :) Czy jest to bezwstydne? Nie wiem. Bezrefleksyjne pewnie tak, ale to społeczeństwo narzuca nam niesprawiedliwe wymagania wynikające z chorych wyobrażeń o "normalności".

    I sam nie wiem, co się kryje w mojej szafie...

    OdpowiedzUsuń