hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

sobota, 31 marca 2012

dzieci


Na mojej imprezie urodzinowej jedna z koleżanek (jeszcze z gimnazjum) przyszła ze swoim dziesięciomiesięcznym synem. Mały Jan z entuzjazmem wykorzystywał mnie jako system transportowy po mieszkaniu, mył mi zęby, pozował do zdjęć i wzbudził powszechny zachwyt. I chociaż zmył się dość szybko (zezgonował i trzeba go było zabrać do domu) to kilkoro z gości zdołało go zobaczyć. Część z nich na widok mnie z małym bobasem na rękach (ręce) stwierdziła, że to megaabstrakcyjna sytuacja i dziecko mi nie pasuje. Inni twierdzili, że to megasłodkie i że mały ciągnie do wujka. Na drugi dzień jedna z przyjaciółek napisała mi wiadomość z pytaniem: „czy chciałbym mieć kiedyś dzieci?”. Nie wiem. Jeszcze jakiś czas temu byłem pewien, że nie chcę. Potem byłem pewien, że chcę, a obecnie naprawdę nie wiem. Dość niejasne mam też zdanie na temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Z jednej strony nie widzę w tym niczego złego, z drugiej natomiast, nie wyobrażam sobie w polskiej rzeczywistości zdrowego rozwoju dziecka dwóch gejów. Na pewno jestem jeszcze za szczeniakowaty, by mieć dzieci i raczej nie byłbym w stanie zapewnić im tego, co należy zagwarantować zależnej od siebie małej istocie. Nie mam parcia na przekazywanie genów, także moje ewentualne przyszłe dziecko nie musi być moje biologicznie.

Nie oznacza to jednak, że nie mam instynktu ojcowskiego. Uwielbiam dzieci, najbardziej takie małe, ale jednocześnie już mówiące, chodzące i nierobiące pod siebie. Przez 4 lata pracowałem jako wolontariusz w świetlicy środowiskowej, do której dwa razy w tygodniu przychodziła gromadka dzieci z biednych rodzin. Odrabialiśmy lekcje, prowadziliśmy zajęcia edukacyjno-rozrywkowe, jedliśmy razem kolację, czasami organizowaliśmy im zabawy, wycieczki i zabawy. Wiele mnie to doświadczenie nauczyło, a dodatkowo dało poczucie, że nawet ktoś znajdujący się w takiej sytuacji rodzinno-bytowej jak moja, może pomóc innym. Z kilkorgiem z dzieciaków miałem bardzo dobry kontakt i chociaż opierało się to bardziej na relacji kumpel/kumpel lub młodszy brat/starszy brat, w jakimś okrojonym sensie miało w sobie coś z ojcostwa.

Na chwilę obecną wiem, że będę dobrym wujkiem (ciocią?). I chociaż w mojej rodzinie nie ma jeszcze nowego pokolenia, kiedyś na pewno będę miał okazję się wykazać.

A syna nazwę Radek, bo Jake w Polsce nie przejdzie.

4 komentarze:

  1. Oj zdecydowanie jesteś dobrym wujkiem i Janek bardzo Cie polubił (nie do wszystkich tak ciągnie na ręce) Dzieciaki w świetlicy też Cie bardzo lubiły! W ogole fajnie, ze wspomniales swietlice - sentymentalnie sie zrobilo :) ale co do adpocji dzieci przez pary homoseksualne to zdecydowanie nie popieram :( Dziecko musi mieć MAME i TATE. Takie jest moje zdanie. Pozdrowionka i buziak dla super wujka!

    OdpowiedzUsuń
  2. nasuwa się kolejne pytanie: jaką mamę i jakiego tatę?

    OdpowiedzUsuń