hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

piątek, 2 marca 2012

zderzamy się ze sobą volume II


„Crash” to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w życiu. Coś szczególnego czyni ten obraz lekkim, choć dotyczy on sprawy ciężkiej i powszechnej. Widzimy w nich losy kilkunastu postaci, które teoretycznie nie są ze sobą powiązane, ale mistrzowski montaż filmu (nagrodzony Oscarem) powoduje, że mamy do czynienia z ciągłą całością w dość popularnym formacie w ostatniej dekadzie – jako pierwsza pokazano zostaje wcale niepierwsza scena akcji. Polski tytuł filmu - „Miasto gniewu” - jest pewnym spłyceniem idei, takim ułatwieniem interpretacji odbiorcom. A tytuł oryginalny wyraża wszystko – to film o tym, że ludzie zderzają się ze sobą, by coś poczuć, że samo przebywanie obok siebie nie wystarcza, by pobudzić receptory, by poczuć, że się żyje, należy wyzwolić silne emocje, z którymi równie ciężko jest potem sobie poradzić. W angielskim opisie filmu użyte jest jedno z moich ulubionych słów w tym języku – „collide”. Jak się wymawia, nawet bez znajomości języka angielskiego można zrozumieć znaczenia. Podobnie jest z polskim „rześko” – znaczenie tego słowa się czuje.

Pisałem tu już chyba ze dwa razy, że pod wielkim wrażeniem byłem roli Sandry Bullock. Mądrej, pięknej, bogatej i znudzonej żony prokuratora generalnego LA. Pokazywana w krótkich sekwencjach Jean jest zła, marudząca, krzycząca, wręcz wredna, wyniosła i nierozumiejąca sama siebie. W pewnym momencie zostaje skazana na pomoc osoby, której nie okazywała szacunku i uświadamia sobie, że nie wie, dlaczego jest zła, dlaczego gdy wstaje rano z łóżka, odczuwa gniew. Zaczyna ja to przerażać. Niesamowicie potrafiłem się z tą postacią utożsamić. I chyba często mamy właśnie taki stan niewytłumaczalnej złości. Choć niewytłumaczalnej tylko iluzorycznie. Gdzieś tam w środku siedzi przyczyna, do której się nie przyznajemy lub której nie zauważamy.

Film ten zrobił Polakom psikusa. Był to wyjątek nad wyjątkami, ponieważ w polskich kinach pojawił się w wakacje 2004, a potem wygrał Oscary w lutym 2005. Jesteśmy przyzwyczajeni, że 90% nominowanych filmów trafia na nasz rynek kinowy w styczniu, lutym i marcu. Gdy „Crash” pokonał między innymi „Brokeback Mountain”, wszyscy zastanawiali się skąd w ogóle wziął się na gali.

Warto podkreślić też muzykę. Są dwie sceny filmy, na których fabuła w połączeniu z oprawą muzyczną wprawiły mnie w stan głębokiego wzruszenia. I działa za każdym razem.


plakat promujący film


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz