hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

sobota, 3 marca 2012

skoro nie jestem potrzebny, idę do domu


Gorszym od niezaspakajania swoich potrze jest dla mnie poczucie niebycia potrzebnym. Nie wiem czy to cecha bardziej postawy altruistycznej, egoistycznej czy wręcz masochistycznej. Jedyne co wiem, to że tak dokładnie działa u mnie ten mechanizm. W długim okresie szukania pracy największy problem sprawiało mi poczucie, że jest zbędny – prawie jak ludzie bezdomni z Żeromskiego. Nie miałem pracy, nie miałem kasy, nie miałem ubezpieczenia, nie miałem rodziny, nie miałem możliwości, by iść do kina, na zakupy, wyjechać czy kupić sobie drynka w klubie. Nie byłem potrzebnym systemowi, nie byłem potrzebny rynkowi, nie byłem potrzebny rodzinie. Niełatwo jest udźwignąć taką sytuację i zacząć żyć dla siebie. Co to w ogóle znaczy? Można żyć dla siebie? Na pewno nie można żyć bez innych. I to w takim sensie, że ktoś sprawia, że mam prąd w domu oraz w takim, że potrzebuję z kimś rozmawiać, wyżalić się, pośmiać czy po prostu zobaczyć i dotknąć. Długotrwałe pozostawanie niepotrzebnym lub niezauważanie bycia potrzebnym wywołało u mnie wygaszenie kontaktów towarzyskich. Więcej czasu w domu, więcej momentów sam na sam, długie oglądanie filmów, granie na komputerze, niewychodzenie z łóżka i odmawiania spotkań czy odrzucanie zaproszeń. Dość sporo czasu zajęło mi uświadomienie sobie tego mechanizmu, ale w końcu wypowiedziałem mu małą wojnę.

Człowiek czuje, że musi zaspokajać swoje potrzeby. Piramidy Maslowa uczy się w liceum na wiedzy o społeczeństwie. Na studiach się to powtarza, a w dodatku porusza wątek kreowania potrzeb sztucznie przez sztaby marketingowców. A co z potrzebą bycia potrzebnym? W pewnym sensie to potrzeba przynależności, bo każdy z nas chce być częścią – nawet jeżeli jest to połówka pary dwóch osób. Z drugiej strony uświadomienia sobie, że jest gdzieś, komuś, przy czymś potrzebnym ma wiele skutków pozytywnych. Poprawia humor, motywuje, uodpowiedzialnia, skłania do pracy, utrwala relacje, zwiększa samoocenę. Tylko mamy chyba problem, a na pewno mam go ja, z odnajdywaniem miejsc w życiu, w którym jesteśmy komuś potrzebni. Bo nie zdajemy sobie sprawy ze swojej wartości, swoich umiejętności, bo ten drugi ktoś nie jest nam w stanie konkretnie zakomunikować, że nas potrzebuje, bo odczuwamy strach przed podjęciem wyzwania, zadania, w którym ktoś oczekuje naszego wsparcia. I to frustruje. Albo bo się boimy, albo bo nie rozumiemy, albo go nie dostrzegamy. Skutek jest ten sam – czujemy się niepotrzebni.

Podpisanie umowy o pracę dało mi namacalny dowód, że jest ktoś kto mnie potrzebuje. W dodatku jest mi w stanie za to płacić. W pewnym sensie podkreśla, że jestem dla niego ważny. I tu odnajdowałbym jedną z najważniejszych roli, jakie w naszym życiu pełni praca.

Zaspakajanie potrzeby bycia potrzebnym i stawianie potrzeb innych nad swoje, może działać jak środek do szczęścia. Nic nie daje mi takiej radości jak przydanie się innym. Zwłaszcza takie nazwane, namacalne, docenione. Pani potrzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz