hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

niedziela, 10 czerwca 2012

keep swimming


Zacząłem chodzić na basen. Brzmi to abstrakcyjnie nawet dla mnie, ale to prawda. Kilka miesięcy przekonywania, porady lekarzy, doping znajomych i udało się przełamać. Pierwszy raz od ośmiu lat wszedłem publicznie do wody. Początek był trudny, ale dzięki P. i jeden-dzień-starszej przyjaciółce, którzy towarzyszyli mi podczas czterech pierwszych wizyt, udało się. I w tym miejscu chciałbym im serdecznie podziękować, wiele Wam zawdzięczam. Podziękowania należą się też T. za pomoc w wyborze sprzętu. Mam piękny fioletowy czepek, okularki z efektem lustra, za duże kąpielówki i karnet na basen w OSiR Włochy, który jest dokładnie w połowie drogi między domem a pracą. Basen jest czysty i zadbany, ludzi nie ma za wielu, ładni ratownicy i sprytny system zarządzania czasem, który przeznaczany jest na korzystanie z basenu. Teraz chodzę już sam (takie było pierwotne założenie) i pływanie idzie mi całkiem nieźle. W podstawówce byłem w klasie pływackiej (tak, wiem – trudno w to uwierzyć), w gimnazjum miałem basen przez rok w ramach wf, w drugiej klasie liceum tak samo, także jako tako pływać umiem. Obecnie jestem na etapie ok. 50 basenów w 40 minut. Jest to męczące, mam potem problem z oddechem i zatokami, ale poczucie spełnienia i poziom endorfin sprawiają, że czuję się po basenie rewelacyjnie. I naprawdę dziwię się teraz, że aż tyle czasu zajęło mi podjęcie decyzji.

Może nie powinienem tak do tego podchodzić, ale podleczyłem swoje kompleksy. Okazało się, że w wodzie radzę sobie lepiej, niż myślałem, a jeżeli chodzi o moje warunki fizyczne – nie mam się czego wstydzić. Nie tylko dlatego, że pojawiają się tam osoby mniej piękne, ale głównie dlatego, że naprawdę nikt na to nie patrzy. Każdy przychodzi, przebiera się, pływa, suszy, ubiera i wychodzi. A ja głupi się tak martwiłem. Dodatkowo basen niesamowicie rozluźnia, po ciężkim dniu pracy kilka minut w autobusie i zaraz jestem już w wodzie. Zapominam o całym świecie, swoich problemach, skupiam się na liczeniu długości i pokonywaniu własnych ograniczeń. Potem wracam do domu pieszo i jem batona musli <3

Jeżeli chodzi o walory estetyczne innych pływających, obserwacja w wodzie ma dwa minusy: nie można łatwo ocenić wzrostu osobnika, a w czepku nie widać włosów lub ich braku.

Żałuję, że nie mogę chodzić pływać codziennie. Przy obecnych warunkach finansowych dwa razy na tydzień, w porywach trzy, musi wystarczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz