hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

sobota, 1 września 2012

teoria stałej


Często się zdarza, że bawię się w małego psychologa. By nie było niejasności, z psychologią wiele wspólnego nie mam, a poza zaliczeniem psychologii społecznej oraz jednego roku w jakimś sensie pokrewnej socjologii, nie znam się na niej w ogóle. Nie przeszkadza mi to wcale, by często i bardzo analizować swoje myśli, zachowania, nawyki, reakcje, relacje i gdyby to miało jakiś większy sens lub oparcie naukowe, zasługiwałbym już na tytuł doktora i mógł otworzyć własną szkołę wyższą. Na czwartym roku studiów, tak przed wyjazdem na Erasmusa do Hiszpanii, prawie całe dwa semestry chodziłem na terapię do pana psychologa, który nazywał się tak samo jak niemłody polski wokalista i był trzecią osobą o tym samym imieniu i nazwisku, o której egzystencji wiem. Raz w tygodniu spotykaliśmy się na pogawędkę o mnie, która to była raczej swego rodzaju wywiadem, bo on zadawał pytania, a ja długo i obficie odpowiadałem. Do dziś nie wiem czy te spotkanie mi coś dały, na pewno pełniły podobne funkcje do tych obecnie mniej lub bardziej realizowanych przez blo. Niestety negatywnie nastawiły mnie do szukania „pomocy” w tego typu usługach psychologicznych.

Jednym z „zysków” spotkań z panem psychologiem było wypracowanie sobie przeze mnie małej teorii, którą roboczo nazywam „teorią stałej”. Z pewnością ktoś, gdzieś już to wymyślił, nazwał inaczej, opisał, a studenci uczą się o tym na studiach, natomiast ja doszedłem do tego poprzez cotygodniowe „wywiady” bez pomocy książek. A według tego założenia nasze życie opiera się na szkielecie, trwałej konstrukcji, którą wyznaczają rzeczy stałe. Takimi rzeczami stałymi są praca, dziecko, studia, pasja. To taki kręgosłup każdego dnia, podobnie jak Wisła jest kręgosłupem Warszawy. Stałych może być oczywiście kilka. I to do tych stałych dobudowujmy/wypełniamy pozostały czas: do codziennej pracy dodajemy spotkanie na kawę, kino, siłownię, prace w ogrodzie. Stałe nadają kształt naszemu każdemu dniu, bo są bezrefleksyjne: od 9 do 17 jestem w pracy i nie muszą się „martwić”, co robić w tych godzinach, nie muszę poświęcać temu ani jednej myśli. Problem jest wtedy, gdy stałych brakuje – a mi ich brakuje. Nie pracuję, nie studiuję, nie mam ogródka, nie mam dzieci, nie mam psa, nie mam samochodu, nie mam zobowiązań, ani jakiś szczególnych, konkretnych obowiązków, nie mam chłopaka. Dlatego tak trudno jest zorganizować każdy pojedynczy dzień – brak mu szkieletu, czegoś co bez zastanowienia byłoby tego dnia obecne, wpisane w kalendarz, pochłaniające czas i energię. I to zjada bezrobotnych.

Obecnie codzienny basen to moja jedyna mała stała. I wokół wyjścia na pływalnię między 13:00 a 14:00 obudowuję całą resztę wydarzeń dnia w postaci jedzenia, sprzątania, spotkań ze znajomymi i sesji wysyłania aplikacji.

Bardzo tęsknię za moimi stałymi i sztucznie próbuję tworzyć nowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz