hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

niedziela, 13 stycznia 2013

wielkie, owłosione, hobbickie stopy


„Hobbita” czytałem po raz pierwszy, gdy miałem jakieś 14 lat. Była to nasza lektura szkolna w piątej czy szóstej klasie. Było to też moje pierwsze zetknięcie z Tolkienem, ale niepierwsze z elfami, krasnoludami i światem jak ja to mówię „średniowiecznego fantasy” (dla odróżnienia od „kosmicznego fantasy”). Dość łatwo wciągnąłem się w klimat i lekko zafascynowałem Śródziemiem. Przeczytałem „Władcę Pierścieni”, „Silmarillion” i inne. Kilka razy na przestrzeni lat (i wieków) wracałem do niesamowicie przemyślanego, wielowątkowego i uprawdziwionego świata, który żył w mojej głowie dzięki książkom, a z czasem połączył się z obrazami Jacksona. Gdy obejrzałem „Władcę”, a całą trylogię widziałem chyba z pięć razy, wiedziałem, że prędzej czy później (i chyba wyszło, że później) nakręcą „Hobbita” w pasującej i adekwatnej wersji. Zawsze miałem poczucie, że go brakuje z taką samą scenografią, mniej więcej zbliżoną obsadą i nawiązaniami fabularnymi.

Wiedząc, że film jest dystrybuowany w polskich kinach w 5 (?) wersjach, z premedytacją wybrałem opcję z napisami w 2D i normalnej prędkości klatek. Po części bo taniej, po części, bo się bałem eksperymentów, po części, bo naprawdę nie przepadam za 3D oraz zwyczajnie nie lubię polskiego dubbingu. Zaskoczyłem się pozytywnie. Nie odczułem tych prawie trzech godzin, prawie nie miałem poczucia, że coś jest przeciągnięte. Bardzo do gustu przypadła mi zarówno sielankowa część, jak i te akcyjno-bijatyckie. Nie byłem pewny tytułowego aktora, wciąż mam w głowie scenę, gdy masuje cycki Judy w „Love Actually”, jednak nie rozczarował – tak właśnie widziałem Bilbo czytając książkę. Po Gandalfie widać mocno, że się postarzał, natomiast prawdziwym majstersztykiem okazali się krasnoludzi. To zupełnie jak w „Śnieżce i Łowcy” – krasnoludki były najjaśniejszym punktem. Doskonale ucharakteryzowani, zróżnicowani, zindywidualizowani – rewelacja! Cieszy mnie dodanie kilku elementów fabuły, które ułatwiły odbiór i rozszerzyły, wytłumaczyły wydarzenia „Hobbita” i „Władcy”. Rozumiem jednak, że osoby nie będące znawcami czy fanami gatunku mogły odnieść wrażenie zbyt długiego czekania, aż w końcu drużyna wyruszy z najdłuższej kolacji, jaką pokazywano w filmie.

Oczywiście przyznaję się, że tego dnia miałem tak dobry humor, że prawdopodobnie każdy film, który bym obejrzał, wywołałby u mnie zachwyt. A jak już o zachwycie – trailer „Nędzników” jest naprawdę udany. Taki dokładnie spełniający swoje funkcje i do tego jeszcze piękny.

Naprawdę chcę chodzić do kina częściej. Z tego co pamiętam, w 2012 byłem na filmie „tylko” siedem razy: trzeci „Batman”, nowy „Spiderman”, „Prometusz”, „Skyfall”, „The Avengers”, „Madagaskar 3” i „Śnieżka i Łowca”. Mam szczerą nadzieję i chyba większe możliwości finansowe, by kina odwiedzać częściej – przez pierwsze dwa tygodnie 2013 już mi się udało zobaczyć dwa obrazy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz