hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

niedziela, 21 lipca 2013

studenty potworne


„Potwory i Spółka” to jedna z moich 3-4 ulubionych bajek. Pełny metraż z 2001 roku widziałem kilkanaście razy, a Mike Wazowski należy do jednej z niewielu postaci, które mnie w życiu jakoś inspirują. Aż 12 lat musiałem czekać na kolejny show straszenia. Wydaje mi się, że już w 2012 były krótkie trailery nowych Potworów. Później na pewno zastosowano w nich ciekawy zabieg umieszczenia sceny, której nie ma w samym filmie. To miłe zaskoczenie, gdy okazuje się, że zapowiedź nie opowiada całej fabuły i nie wystarczy zamiast filmu, by mieć całkiem słuszne przekonanie, że się film zna. „Monster Inc.” miały tego pecha, że w szranki o Oscara dla najlepszego filmu animowanego (to był chyba pierwszy rok, gdy takiego wręczano) stanęły między innymi z pierwszym „Shrekiem”, który okazał się bezkonkurencyjny – swoją drogą jaki to był dobry rok dla kina anonimowanego dla dzieci i dorosłych. Bo te nowe bajki to bajki dla dzieci tylko z technicznego punktu widzenia. Często fabuła, dialogi, nawiązania do popkultury, ukryte programy polityczne czynią z nich poważne dzieła dla dorosłych ubrane w kolorowe i bardzo śmieszne szaty. Daje to interesujący efekt – w kinie dzieci śmieją się w innym momentach niż dorośli, a jak już  w tych samych to z innych powodów.

Pomysł na scenariusz pierwszej części – choć w sumie ta świeża to jakby prequel starszej – jest rewelacyjny. Prosty, dobrze pomyślany świat, odwrotnie rzeczywisty, bazujący na podstawowych emocjach układ, a jednocześnie umiejętnie wkomponowany dość oklepany schemat złego szefa chcącego przejąć kontrolę nad światem i walka w imię  „dobra” – to wszystko w 1,5 godziny tworzy wymiar dużo szerszy, bo chyba każdy zakładał, że Potwory mają tam po drugiej strony drzwi swoje szkoły, szpitale, muzea i pikniki. I do szkoły, a konkretnie na uniwersytet zaprasza nas część zero. I to nowe wydanie jest jak narysowana amerykańska komedia o kampusie uniwersyteckim. Wypisz, wymaluj cały rok akademicki w koledżu – od kocenia, walki bractw, wykładów w sali na wzór teatru greckiego, przez egzaminy, imprezy, surową pani dziekan i bibliotekarę, wyrywanie czirliderek, charakterystyczne bluzy Alma Mater aż po wielki finał na boisku do rugby. Przyznaję, że wcale nie było tak super i śmiesznie, jak się spodziewałem, ale czas spędzony z Wazowskim i jego samozaparciem dał mi symbolicznego kopa, by niszczyć napotykane bariery. I czy ktoś powie, że bajki nie kształcą?

Nigdy nie miałem takich drzwi w sypialni, przez które mógłby wejść potwór. Bałem się bardzie tych spod łóżka i dla tego nie umiałem, i nie chciałem spać od ściany.

Oraz studenty to potwory, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz