hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

poniedziałek, 13 maja 2013

multiportowiec


Trwało to bardzo długo i było owocne w dramatyczne momenty, ale udało mi się w końcu uzyskać kartę benefit. Najpierw nie mogłem jej mieć, bo byłem na okresie próbnym, potem musiałem poczekać do nowego miesiąca kalendarzowego, potem była majówka, a osoba odpowiedzialna w firmie za karty poszła na urlop, następnie pomyliła jednostkę, w której pracuję i wysłała kartę pocztą wewnętrzną do innego miasta, ostatecznie przesyłka krążyła kilka dni między biurami banku, aż w końcu 13 maja trafiła w moją rękę. Naturalnie zrobiłem małą awanturę, bo formalnie za kartę płacę od 1 maja, a nie da się z niej korzystać fizycznie jej nie posiadając. Udało mi się wynegocjować przeprosiny oraz to, że za maj za kartę płacić nie będę (jedynie podatek), dopiero w czerwcu potrącą mi z wypłaty cały koszt karty, czyli coś-tam-42-zł. Wielka inauguracja miała miejsce 15 maja rano na basenie blisko nowego domu. Nie jestem już uwiązany do jednego basenu i mogę chodzić tam, gdzie będzie mi bliżej, wygodniej, akurat po drodze czy tam będą chcieli iść znajomi. Do tego oczywiście wychodzi taniej niż karnet i za mniej mogę wyjść poza samo pływanie. Nie ukrywam, że poważnie myślę o jakiejś nowej stałej aktywności. Sam powoli zaczynam mieć dość swoich wystających obojczyków i słuchania dzień w dzień, że jestem za chudy, że mogę jeść co chcę, bo mi nic nie grozi, że powinienem coś z tym zrobić. Znowu zaczęła się pora roku, gdy ładni ludzie wychodzą w krótkich ubraniach i widać ich sylwetki, nad którymi pracowali całą zimę, a mi widać wciąż te same kości.

W związku z tym pięknym pomysłem poszedłem do ortopedy. Postanowiłem dopytać się o to, co powinienem, co muszę, a czego nie można mi robić. W dodatku chciałem po roku chodzenia na basen sprawdzić, czy cokolwiek zmieniło się jeżeli chodzi o mój pokraczny układ kostny. Trafiłem na lekarza obcej narodowości, który w pierwszym pytaniu po „dzień dobry” łamaną polszczyzną zapytał czy mnie, czy brak ręki to amputacja czy też wada wrodzona. Jego porada ograniczyła się do stwierdzenia, że mogę i powinienem robić wszystko poza podnoszeniem ciężarów. O ile podoba mi się taka ogólna uwaga – przyzwolenie robienia prawie wszystkiego, o tyle pan doktor nawet nie obejrzał mojego kręgosłupa. Podpytałem też przyjaciela o dietę. Bardzo poważnie rozważam wrócenie na stałe do mięsa – głównie białego, ale jednak mięsa. Chcę też zdecydowanie zwiększyć ilość wysokobiałkowego pokarmu, a powoli kierować się w stronę całkowitego wyeliminowania słodyczy, mleka, alkoholu czy słodkich napojów – już teraz unikam większości z nich, ale jednak pojawiają się w mojej ocenie nadal za często.

I chciałbym zaapelować, że jeżeli ktoś szuka kompana do sportu, polecam się – zawsze trudno mi iść samemu do nowego miejsca, na nową aktywność (mam tak też z barami, kawiarniami, restauracjami czy urzędami), ale z kimś chętnie się wybiorę i spróbuję.

Oczywiście teraz będą zaliczenia na studiach, więc trudno to wszystko ogarnąć czasowo, ale od drugiej połowy czerwca zostanie mi „tylko” praca i będę miał mnóstwo wolnego czasu, by się męczyć! O tak!

2 komentarze: