hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

niedziela, 19 maja 2013

dam radę


Semestr zaczyna wchodzić w kulminacyjną fazę. Dla mnie oznacza to, że poziom obłożenia pracą zwiększył się o połowę. W każdej wolnej chwili zajmuję się trzema większymi projektami jednocześnie – każdy w grupie, co bardzo utrudnia synchronizację wolnego czasu. Z jednej strony ilość pracy w pracy, pracy w szkole i pracy w domu mnie przeraża i paraliżuje, z drugiej jakoś dziwnie wciąż mam poczucie, że dam radę. Już jest ciężko i do trzeciego tygodnia czerwca będzie tylko ciężej, ale wiem też, że potem czeka mnie w końcu jakaś mała ulga. Ilość egzaminów, a szczególnie ich terminy, wymuszą „stracenie” kilku dni urlopu, ale w końcu robię to dla siebie. Często muszę powtarzać sobie, że studiuję i zapierdalam dla siebie. Chodzę na basen dla siebie, sprzątam dorabiając dla siebie, rozwijam się poprzez socjologię tylko i wyłącznie dla siebie. To jest chyba ten czynnik, który powoduje, że jeszcze nie wpadłem w panikę. Brak paniki wcale nie powoduje, że nie narzekam. Marudzę i to bardzo. Tak już mam, a że gdy dzieje się dużo, mówię o tym dużo. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak wiem, że jakoś sobie poradzę, nie na 100%, nie jednocześnie, może z części trzeba będzie zwyczajnie zrezygnować, ale jednak wyjdę na swoje. Marudzenie trochę mnie nakręca i motywuje, a trochę też sprawia, że mam o czym mówić.

Chyba ze wszystkim tak mam. Pogadam, przerażę się, powiem, że się nie uda, a potem i tak jakoś się dzieje, czasem swoim tempem i drogą, czasem ciężką pracą i ponadprzeciętnym zaangażowaniem. Chyba nie umiem inaczej, chyba wynika to z mojego wysokiego stopnia przejmowania się dosłownie wszystkim, co znajduje się dookoła. Naturalnie zdarzają mi się momenty, gdy mam ochotę usiąść i się rozpłakać, gdy potrzebuję się od wszystkiego oderwać i spędzić cały dzień na graniu w Heroesów lub zapomnieć o całym świecie z piwem, lodami i dobrym filmem, ale traktuję je jako wpisane w kosztorys, usprawiedliwione i zdrowe odreagowanie. Wtedy też pytam, jaki to wszystko co robię, ma sens? Jednak wciąż uważam, że w dłuższej perspektywie i ogólniejszym sensie jest to inwestycja w swoją przyszłość. Trzeba pocierpieć. I trzeba dać radę!

Także jeżeli komuś marudzę, niech ten ktoś pamięta, jaką to mi wypełnia funkcję. Że tak naprawdę robi mi to dobrze, że w efekcie finalnym wszystko się układa. To taka moja mała terapia.

Przez najbliższy miesiąc narzekania z mojej strony będzie pewnie więcej, uprzedzam lojalnie. Jak kto wrażliwy, niech się nie zbliża na odległość wiadomości na fejsbuku, smsa czy zasięgu mojego głosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz