Jeszcze dwa tygodnie temu sądziłem,
że napisanie ostatniego blo w 2012 będzie łatwe. W końcu ten rok był kiepski,
trudny, męczący, gorszy niż 2011 i cieszyłem się, że się kończy przy
jednoczesnej obawie, że zgodnie z tradycją następny będzie straszniejszy. Wszystko
zmieniło się, gdy dostałem pracę. I tak z pięciu największych przedsięwzięć
2012 roku udało mi się zrealizować lub być zaawansowanym w realizacji trzech:
znalazłem pracę, naprawiłem zęby, regularnie uprawiam sport. To więcej niż 50%,
więc chyba rok był jednak udany? Czy nie? I tu tkwi paradoks. Z całą masą
depresji, ciotodram, problemów finansowych, rozterek sercowych i izolacji,
finisz jest jednak pozytywny. I jeszcze do końca nie wiem, jak to się wszystko
dzieje, jak mam się w tym odnaleźć i jak dobrze napisać niniejsze blo z nowej
perspektywy. Jeżeli chodzi o plany na 2013 to kilka ich mam: chcę w końcu
zacząć uczyć się portugalskiego, tak po prostu dla siebie mam taki zamiar; chcę
(i muszę) napisać magisterkę; chcę zacząć spłacać mój ostatni (i największy)
dług poerasmusowy jeszcze; chcę nauczyć się w końcu pływać kraulem i robić
ładne nawroty; nie chcę stracić pracy; no i oczywiście chcę księcia z dużym
koniem.
A dziś wypadają też pierwsze
urodziny blo. Zasadniczo utrzymanie pisania też mogę wymienić w pozytywnych
aspektach kończącego się roku. Przez te 364 dni na bloga zajrzano ponad 12
tysięcy razy, pojawiło się na nim 120 wpisów i 113 komentarzy. Jeszcze
poprzedniej zimy zmieniła się formuła z codziennych blo na takie bardziej
dwa-raz w tygodniu. Obecnie staram się publikować raz w tygodniu, głównie w
weekend. Chciałbym Wam podziękować, że czytacie, że komentujecie, że lubicie i
że krytykujecie. Bo to mimo wszystko dość ważny aspekt mojego blogowania. Nadal
mam problem ze świeżymi tematami, ale jakoś udaje mi się raz w tygodniu wpaść
na topic. Blo przyniosło mi wiele dobrego, ale też i trochę złego. Tu należą
się pozdrowienia moim fanom oraz bardzo serdeczne uściski dla mojej poprzedniej
pracy!
Mam ambitny plan pójść z
przyjaciółką na trzy imprezy. O ile nie przepadam za sylwestrem, uważam, że to
bardzo trudna impreza i już martwię się o zarzygane tłumy na mieście, chcę mieć
dziś fun. Więc będę miał.
Życzę Wam, byśmy ze sobą
wytrzymali kolejny rok. Wiem, że to ze mną niełatwe, ale ufam, że się nie
poddamy. No bo po co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz