Jeżeli miałbym podać przykład
sytuacji, w której stwierdzenie, że dopiero po stracie czegoś, dostrzega się,
jak bardzo owo coś było ważne i jak źle bez tego czegoś jest, byłaby to awaria
komputera. A taka spotkała mnie w ostatnich dniach. Na początku pojawiły się
problemy z ładowaniem, potem stan pogarszał się i coraz mniej kombinacji
ułożenia kabla gwarantowało zasilanie komputera. Ostatecznie po niecałym
tygodniu od zauważenia uchybień mojemu laptopowi stanęło serce. Gdy jeszcze trzymał
się życia resztkami sił i stał się nieruchomym meblem, powoli docierało do
mnie, jak trudna może okazać się próba interwencji. Pełen obaw o każdą kolejną
godzinę użytkowania laptopa, uświadamiałem sobie, co to może w praktyce
oznaczać. Bez kasy na naprawę, bez znajomych, którzy zajmują się technicznymi
sprawami. Do tego komputer to nie tylko komputer, to też telewizor, odtwarzacz,
kalendarz, zeszyt, Internet i wiele innych. Bez tego zostało leżenie i
patrzenie w sufit. Naturalne wtedy wydaje się twierdzenie, że przecież są
książki, są znajomi, są spacery… ale tak serio-serio, kto w to wierzy? Oczywiście
można przeczytać książkę, oczywiście można pójść na basen, można pójść na kawę,
ale to i tak zostawia mnóstwo niezagospodarowanego czasu, który w normalnych
okoliczności przeznaczony jest na siedzenie przed komputerem czy tam leżenie z
laptopem.
Do tego oczywiście dochodzi
szukanie pracy, którego przecież nie robi się już papierowo. Studiowanie to też
praca z komputerem. Od zeskanowanych tekstów na zajęcia, przez notatki z
wykładów w formie online, po zadania domowe na warsztaty z SPSS. I gdy komputer
ostatecznie wyzionął ducha i poszedł na dwie doby do szpitala, zastanawiałem
się, jak wyglądało życie, gdy nie było komputerów. Co wtedy robili ludzie
takimi zimami, jak się wtedy studiowało? Nic dziwnego, że była wtedy większa
dzietność. Z jednej strony przyznaję, że byłem w stanie spokojnie zrobić
wszystkie rzeczy zaplanowane na dany dzień (dzień bez komputera) i nie musiałem
się spieszyć, bo i tak nie mogłem sprawdzić w domu fejsa, a w dodatku zostało
mi mnóstwo wolnego czasu na nie-wiadomo-co-robienie. Z drugiej strony nie
wyobrażam sobie tego na dłuższą metę, brakowało mi fejsbuka, brakowało mi
informacji, brakowało mi kalendarza, dostępu do rachunku bankowego, moich
notatek z wydatków, muzyki, seriali, nawet przedurnych ogłoszeń o pracę. Ktoś powie,
że teraz to wszystko jest przecież w telefonie. Ale mój Huawei należy jeszcze
do poprzedniej epoki, a w dodatku ma wybornie pęknięty ekran.
Po na szczęcie nie najdroższej
wymianie doku ładującego laptop jest już w domu i znowu możemy się przytulać.
Po prostu kocham mój komputer i nie umiem bez niego żyć.
Bezcenna jest wiedza, że technicy
naprawiający laptopa obejrzeli moje filmy (w tym porno), zdjęcia z urodzin,
materiały ze studiów. Mam nadzieję, że trafiłem w ich gusta.
skąd pewność, że obejrzeli pornosy? :D
OdpowiedzUsuńzajrzałem w ostatnio otwierane pliki
Usuńoł...
UsuńPamiętam zimy bez komputera. Dawało radę.
OdpowiedzUsuńchyba dużo alkoholu i grania w karty :)
Usuń