Święta to taki temat, że już sam
nie wiem, jak do niego podejść. Cokolwiek bym robił, cokolwiek mówił czy
myślał, nie uniknę tego, że święta są. W
tym roku pierwszy raz udało mi się bardzo odwlekać w czasie fakt, że oto rodzi
się Jezus. Mało mówiłem i pisałem o świętach, nie przeżywałem, że są, że idą,
że co ja znowu zrobię. A wszystko przez brak pracy i bycie w ciągłych procesie rekrutacji.
Gdy tylko pojawiało się znienawidzone pytanie o to, co robię w tym roku na
święta, czy jadę do Szczecina, odpowiadałem, że wciąż nie wiem, bo czekam na
odpowiedzi z kilku procesów rekrutacji. Ostatecznie pracę dostałem w czwartek
20 grudnia i od piątku mogłem skupić się na planowaniu świąt, sylwestra, nowego
roku i wolnego pomiędzy nimi. Ale to była ściema. Od dawna wiedziałem, że nie
pojadę do Szczecina. Po prostu korzystając z okazji, unikałem tematu. To już
czwarte święta bez rodziców. W tym raz byłem w Madrycie, a raz JP też została w
Warszawie, więc nie byłem fizycznie sam w domu. Czy się nudzę? Niezupełnie. Może
i mało dzieje się w Internecie, ale zawsze z kimś się pogada, nadrobi filmy,
książki, a i o spotkanie wcale nie tak trudno, bo jednak kilka procent
znajomych pochodzi z Warszawy.
Sporo moich znajomych twierdzi,
że mi zazdrości. Bo nie muszę pakować się w zapchany pociąg, nie muszę jeść
rzeczy, których nie chcę, nie muszę siedzieć trzy dni przy stole z osobami,
które są mi co najmniej obojętne lub de facto obce, gdyż widywane raz w roku. Z
jednej trony współczuję tym, którzy naprawdę jadą, bo muszą, bo tak trzeba. Kończy
się tym, że już o 18-19 piszą na fejsbuku, że kolacja odbębniona i czatują w
swoich rodzinnych miejscowościach na okazję, by wyjść z domu. Z drugiej strony
sam im zazdroszczę. Bo mają plan na święta. Nie muszą się zastanawiać, mają wszystko z góry ustalone. Czasami naprawdę chciałbym mieć takie
normalne, zwykłe, odbębnialne święta.
I zawsze nie wiem, jak poprawnie
zachować się w obliczu życzeń. Najczęściej po prostu dziękuję lub odpowiadam „wesołych
świąt”, lub „nawzajem”. Staram się tego unikać, bo ani one wesołe, ani rodzinne,
ani jakoś specjalnie inne niż piątek przed lub czwartek po. Najbliżsi wiedzą,
by nie składać lub tak dobierają słowa, by były neutralne. W ogóle poprawność
polityczna powoduje, że np. na planetromeo można zostawić komuś ślad taki chrześcijański,
taki żydowski i taki niby neutralny, że wesołej zmiany pór roku…
To nieprawda, że święta cieszą
tylko w rodzinie. Wręcz zbulwersowała mnie kampania społeczna z sierotami na
plakatach. To jakaś totalna bzdura. To jedna z opcji, ale żeby od razu jedyna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz