Chyba wszyscy już wiedzą, że był
najazd na Melinę. Bloga JP oraz artykuły w ogólnopolskich mediach przeczytały
dziesiątki tysięcy osób. Echa wydarzenia przewijają się ciągle: w żartach, w
pytaniach, w działaniu policyjnym. Sprawa dotyczy i Mihała. Po pierwsze jeszcze
do końca marca Melina to moje miejsce zamieszkania (choć oficjalnie bardzo
dziwnie to się klaruje prawnie); po drugie byłem fizycznie w domu w trakcie
napadu. W najbliższych dniach mam się zgłosić na policję w celu złożenia
zeznania jako świadek. Tylko że ja nic nie widziałem. Byłem tak zmęczony po
pracy i szerzej po całym tygodniu, że w trakcie tej piątkowej imprezy po prostu
spałem zamknięty w swoim pokoju. Zbudził mnie huk. Wyskoczyłem z łóżka i
podbiegłem do okna. Słyszałem obijanie się o meble, łomotanie zamkniętych
drzwi, pojedyncze krzyki o nieidentyfikowanych słowach i uderzenia o ciało
ludzkie. W pierwszej sekundzie pomyślałem, że to pijane nastolatki mają
ciotodramę i zaczęły się bić w korytarzu. Wszystko trwało może pół minuty. Potem
był tylko płacz, rozmowy zebranych w domu, pytania retoryczne „co się stało?” i
szybkie wezwanie policji. Spojrzałem na zegarek, była około 00:30. Nie wyszedłem
z pokoju. Ze słyszanych rozmów domyśliłem się, że było to wtargnięcie oraz, że
nikt nie został poważniej ranny. Postanowiłem zostawić wszystko do ogarnięcia
JP. Na nic moja interwencja. Około 1:30 było już po wizycie policji, po
imprezie, zostałem sam i zasnąłem. Szczegóły poznałem następnego dnia koło
południa.
Nie ma większego znaczenia czy napastników było pięciu czy sześciu. Czy mieli na twarzach szaliki czy nie. Czy komukolwiek
stało się coś poważniejszego niż rozcięta warga i obite żebra. W sumie to nawet
nieważne czy było to jakkolwiek umotywowane homofobicznie. Zupełnie nie
interesuje mnie też czy kwalifikuje się na to napad, najazd, pobicie, włamanie,
rozbój. Istotne dla mnie jest to, że było przerażające i bardzo złe. Bez względu
na wszystkie okoliczności nie rozumiem i nie zgadzam się na takie rzeczy. Dość górnolotnie
brzmią słowa JP, że zrobi wszystko, by doprowadzić tę sprawę do końca i nie
pozwolić na jej powtórkę, ale całkowicie ją w tym popieram. Bardzo miło zrobiło
mi się, gdy dlugo-nie-słyszani znajomi dzwonili z pytaniem czy wszystko u nas w
porządku, natomiast bardzo przykro mi było, gdy niektórzy sugerowali, że
prędzej czy później musiało się to tak skończyć. To podszyte sądem, że „doigraliśmy
się” argumentowanie jest równie przerażające jak sam atak. Ofiara nie jest
winna. Nie można imprezowym trybem życia uzasadniać ataku na mieszkanie! To jakby
sądzić, że przechodzenie na światłach zwiększa ryzyko wpadnięcia pod samochód
czy że noszenie krótkich spódnic to prowokowanie gwałcicieli. Rozumiem, że
można nie lubić, nie rozumieć, nie zgadzać się z formułą mieszkania
urzeczywistnianą przez JP, ale uzasadnianie tym agresji jest przykre.
I chociaż to trochę tak wygląda,
bitwa pod melino nie była przyczyną mojej wyprowadzki z meliny. Przypadkowo zeszło
się to w czasie.
Na składanie zeznań ubiorę się na
czarno i będę ze łzami w oczach krzyczał, że jestem niewinny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz