Po raz szósty w życiu udało mi się
obejrzeć zdecydowaną większość filmów oscarowych przed galą wręczenia
statuetek. W tym roku dodatkowo obejrzałem 9 na 9 filmów
nominowanych w kategorii najlepszy film roku 2012. Czuję się megazrealizowany! Nie
było łatwo wcisnąć tyle godzin w kinie do mojego grafiku, nie wspominając już o
kasie na bilety. Mam swoje typy, mam filmy, które podobały mi się najbardziej,
ale jednocześnie jestem świadomy, że szans na zwycięstwo nie mają. Biorąc pod
uwagę własne odczucia, rozdane Złote Globy i BAFTY, przedstawiam moją listę
zwycięzców w najważniejszych kategoriach. Pominąłem te, na których się nie znam
lub nie mam pojęcia o konkurujących obrazach.
Najlepszy film: „Operacja Argo”.
Wygra „Argo’, „Lincoln” lub „Wróg numer jeden”. Wszystkie łączy poruszenie megaamerykańskiego
i megaważnego politycznie tematu. „Argo” jest chyba najlepiej zrealizowany. No i
jest scena Bena Afflecka bez koszulki. Oraz wygrał Globy i BAFTĘ.
Najlepsza aktorka: Jessica
Chastain – „Wróg numer jeden”. To jedna z trudniejszych kategorii. Faworytki
nie ma, a żadna z Pań mnie nie zachwyciła. Obstawiam jak Globy. Chociaż Naomi
Watts, którą bardzo lubię, pozwoliła się pokroić i oszpecić do roli.
Najlepszy aktor: Daniel Day Lewis
– „Lincoln” lub Hugh Jackman – „Nędznicy”. Jeżeli Akademia nie będzie chciała
dać trzeciej statuetki genialnemu Danielowi, Oscara dostanie megaprzystojny
Hugh.
Najlepszy reżyser: Steven
Spielberg – „Lincoln”. Jeżeli Lincoln nie wygra całych Oscarów, dostanie go za
reżyserię.
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Christoph Waltz – „Django Unchained”. Bezapelacyjna rola życia.
Najlepsza aktorka drugoplanowa:
Anne Hathaway – „Nędznicy”. Wszystko co Akademia lubi najbardziej. Piękna buzia
oszpecona, Anioł upadły. Nagroda zasłużona. W końcu Anne grała dwa razy z
Jakiem Gyllenhaalem!
Najlepszy zagraniczny film: „Miłość”.
Rozumie się samo. Identycznie było np. z filmem animowanym Wall*e - nominacja w
kategorii najlepszy film w ogóle, statuetka w kategorii najlepszy film
animowany.
Najlepszy scenariusz oryginalny: „Kochankowie
z księżyca. Moonrise Kingdom”
(Wes Andreson, Roman Coppola). Tu ryzykuję. Ale jestem za tym ze względu
na nagrodzone kilka lat temu „Juno”. To film podobnie lekki i śmieszny. Prosty,
a jednocześnie mistrzowski.
Najlepszy scenariusz adaptowany: „Pamiętnik
pozytywnego myślenia” (David O.Russell). Podobnie jak wyżej. Jakoś Akademia
musi docenić ten piekielnie dobrą komedię. Ten film daje pstryka w nos
sformułowaniu „głupia amerykańska komedia”.
Najlepsza piosenka: „Skyfall” z
filmu „Skyfall”. Chyba nie było wątpliwości, że kibicuję Adele?
Najlepszy długometrażowy film
animowany: „Merida Waleczna”. Po prostu najgłośniejszy.
Rozłożenie nagród wskazuje na
jedną bardzo dobrą rzecz apropos dzisiejszej ceremonii. Nie ma zdecydowanego
faworyta. A to oznacza, że będzie ciekawie. Wszystkiego nie zgarnie „Władca
Pierścieni”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz