Miłość jest dynamiczna. Po pierwsze,
bo każdego dnia wygląda inaczej i musi się stawać, by istnieć. Po drugie, bo
zmienia się jej moje definiowanie. Gdybym miał napisać blo walentynkowe w 2012
roku, brzmiałoby ono zupełnie inaczej, niż to pisane teraz przy okazji 2013. Z roku
na rok moja próba rozumienia, o co chodzi w zakochaniu, bardzo się zmienia. Nadal
twierdzę, że prawdziwie zakochany byłem raz. Jednocześnie jestem świadomy, że
za dwa-trzy lata z racji zmiany pojmowania miłości, mogę stwierdzić, że to nie
była miłość. A może właśnie jest i będzie, bo należy ją zawsze osadzać w
kontekście czasu, wieku i doświadczenia? Że moja pierwsza miłość z czasów, gdy
chodziłem do gimnazjum, to była miłość i nie zatraciła tej etykiety w momencie,
gdy dorosłem i zacząłem odczuwać trochę odmiennie? Chyba nikt nie ma prawa
twierdzić, że miłość 17latków, którzy znani są z „szukania wielkiej
nieskończonej miłości” jest czymś gorszym niż uczucie łączące emerytów
obchodzących złote gody. Bo czy oni nie chcą tego samego? Tak, chcę wielkiej,
nieskończonej miłości. Na chwilę obecną w takiej postaci, w jakiej pojmuję ją
jako almost-26-letni Mihał.
Ostatnio widziałem miłość i
ostatnio widziałem „Miłość”. W czasie spotkania i rozmów o sprawach codziennych
z dobrym kolegą w pewnym momencie zeszliśmy na temat chłopca, z którym się
teraz spotyka. I dosłownie zaświeciły mu się oczy, gdy wymienił jego imię. Bardzo
krótka chwila, a tyle światła. I to mocnego, bo i u mnie wywołało reakcję. Właśnie
w takich szczegółach widzę i rozumiem miłość. Nie w rzucaniu się pod pociąg czy
bukietach róż tylko w codzienności. I tak miłość widziałem też we
francusko-austriackiej „Miłości”. Unaoczniono tam pewne stadium relacji, które tylko potwierdza
dynamizm zjawiska. Dalej, troska, miłość, przywiązanie zostały pokazane niemal
na tacy. W jednej scenografii, bardzo powoli, domowo i bez wielkiego wow. Jeden
zapyta: po co pokazywać starych ludzi i ich podwórko, drugiego zachwyci wizja
takiej przyszłości. Tylko to docenione przez Akademię dzieło pokazuje też inną
rzecz. Miłość to sztuka wyborów, trudnych decyzji, a przede wszystkim kwestia
czynów. Miłość się robi, może bardziej stwarza. Nie jest, bo jest. Żyje, bo
jest działanie. Wartością tego filmu jest to, jak w prostych czynnościach
widać emocje, a jednocześnie jak trudno jest pokazać to, co wydaje się
najprostsze.
Skoro o miłości, na miejscu
wydaje się przypomnieć wiele razy już wspominane trzy kłamstwa największe. 1.
Wygląd się nie liczy; 2. Nie chcę/nie mogę być z Tobą, zostańmy przyjaciółmi;
3. Ooo, jak dawno Cię nie widziałem, musimy się wkrótce spotkać na kawie i
pogadać.
Myłość!
i co gdy chodziles do gimnazjum, kochal najpiękniejszego? czy nie?
OdpowiedzUsuń