Przy okazji paraolimpiady wzrosła
moja „popularność”. To wszystko głównie przez dwie sprawy. Pierwsza to Natalia
Partyka, która a) jako jeden z dwóch sportowców niepełnosprawnych startowała na
igrzyskach niepara; b) ma niemal identyczną wadę jak moja, tylko że ręki
prawej. Gdy jej zdjęcie i dłuższy artykuł z fotografiami rodziców trafił na
czołówkę gazety.pl, pomyślałem – o nie! Zdecydowanie wzrosło zainteresowanie
moją osobą współuczestników jazdy tramwajem, mijanych przechodniów. Dodatkowo efekt
potęgowany był przez lato i krótki rękaw. Szepty, pytanie dzieci, spojrzenia –
wszystko spotęgowane. Druga sprawa to basen. Z początkiem września zacząłem
pływać grzbietem. Ten styl wiąże się naturalnie z ekspozycją rąk ponad poziom
wody. Obraz niepełnosprawnych pływaków w Internecie, niepolskiej telewizji i
dość konkretna reklama Samsunga w połączeniu z moim nowym pływaniem
spowodowały, że nie ma opcji, aby ktoś na trybunie nie śledził wzrokiem mojego
odbijania się od końców toru na pływalni. Nie peszy mnie to, nie denerwuje, w
sumie to rozumiem. Nie daję po sobie poznać, że to zauważam i skupiam się na
realizacji planu treningowego. To naprawdę
się zauważa, ludziom wydaje się, że nie słyszę, nie widzę, a prawda jest taka,
że jestem na to bardzo wyczulony. No ale jak żyć?!
Nie licząc informacyjnych
serwisów internetowych i jednego poranka w tygodniu z TVN24 nie jestem
szczególnie na bieżąco z mediami. Mimo wszystko mojej uwadze nie umknęła
okropna i agresywna walka o paraigrzyska. W sumie to trochę zgadzam się z
Tuskiem i trochę mniej z Korwinem. Niepełnosprawni są nieestetyczni. Wiem, że
jak płynę grzbietem, nie jest to piękne, głównie dlatego, że nie jest symetryczne,
jest niecodzienne i nienaturalne. Nie do końca rozumiem oburzenie po tych słowach. Kolejna kwestia to
takie trochę podsiąknięte hipokryzją pokazywanie zapłakanych niepełnosprawnych
sportowców w TVN, które niby ma zwrócić uwagę opinii publicznej na ich los, ich
sukcesy, ich wysiłek i trudną sytuację finansową, ale jednak budzi mój niesmak.
Czytałem artykuł w „The Economist” o tym, ile różne media na świecie poświęciły
czasu paraolimpiadzie i ile na tym najróżniejsze firmy zarobiły. Nikt tam nie
robi z tego wzruszającego tematu dla pobudzenia podstawowych instynktów. Im więcej
się mówi się o omijaniu tematu, tym jest to smutniejsze i nieprawdziwe. Za mało
było skupienia na sukcesach, obrazach sportu samego w sobie, za dużo momentami
tandetnego sięgania po łzy, żale, brakowało tylko, by dziennikarz przytulał sportowców
z medalami. W UK na stadion przychodziły miliony, bo to oczywiste, nie dlatego,
że za sportowcami stoją smutne historie. I tego w Polsce jeszcze do zmiany sytuacji
brakuje.
Oczywiście faktem jest, że
sytuacja niepełnosprawnych jest przeciętna, a niepełnosprawnych sportowców
kiepska. Nie można jednak powiedzieć, że nic się nie robi. Jako niepełnosprawny
student mam darmową komunikację miejską w Warszawie, dostaję specjalne
stypendium na Uniwersytecie, mogę korzystać z różnych programów, szkoleń,
pomocy. Miasto też zmienia się architektonicznie. Muszę tu być sprawiedliwy.
I po ostatniej pięknej sytuacji w
kolejce do kasy pierwszeństwa dla kobiet w ciąży i osób niepełnosprawnych w
reduckim Kerfurze uświadomiłem sobie, ile musimy się jeszcze wzajemnego
szacunku do siebie nauczyć. Żadna kobieta w ciąży nie będzie mi mówić
co mogę, a czego nie mogę. Ona jest w ciąży 9 miesięcy, ja ręki nie mam całe
życie.
Ostatnie zdania mistrzostwo .
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z przedmowca ;)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń