Jakiś czas temu pisałem tu o swoim (nie)pojęciu miłości. Sprawy się zmieniły i potoczyły tak, że dziś rano wyznałem miłość. I chociaż brzmi to jak wyznanie wiary czy grzechów, a kojarzy się ze śpiewaniem hymnu narodowego to właśnie tak – wyznałem miłość. Z całą mocą mogę stwierdzić, że jeszcze nigdy te słowa nie miały dla mnie takiego wymiaru jak 10 marca 2012 roku. Nie było łatwo, a w dodatku nie planowałem robić tego akurat teraz. Podczas porannej rozmowy jeszcze w łóżku zostałem emocjonalnie sprowokowany, by ujawnić uczucie. Niemal biologicznie czułem narastające ciśnienie i gdy w końcu, wprost, szybko i na jednym oddechu przyznałem, że jestem zakochany, automatycznie poleciały mi łzy. Pojawiły się też po drugiej stronie. Sytuacja miała znamiona patetycznej, ale dla mnie była bardzo prawdziwa i rzeczywista. Z sensu tej emocji zdawałem sobie sprawę już od jakiegoś czasu. Bałem się jednak zaryzykować i przyznać, co naprawdę czułem. Chyba myślałem o tym trochę w kategorii zrzucania odpowiedzialności za relację – ja Cię kocham, teraz Ty się deklaruj, ruch jest po Twojej stronie…
Tylko to nie chodzi wcale o to, by usłyszeć po drugiej stronie to samo zdanie. Pewnie jest to jakaś sytuacja idealna, ale niekoniecznie obowiązkowa. Sam fakt nazwania głośno swoich uczuć był dla mnie kluczowy. Obawy i niedopowiedzenia natychmiastowo zamieniły się w ulgę i radość. Mam teraz większą świadomość tego, co chciałbym z adresatem wyznania tworzyć. I choć wymaga to cierpliwości, pracy i siły, jestem zdecydowany być wytrwały i poświęcić tyle energii i czasu, ile będzie tego wymagać sytuacja i druga strona.
A cała rozmowa bardzo zmęczyła mnie fizycznie. Mimo wczesnej pory i długiego snu, znowu zachciało mi się zamknąć oczy i odpłynąć na kilka godzin.
Po takiej deklaracji z jednej strony jest łatwiej, bo ten symboliczny krok ma się już za sobą. Z drugiej strony natomiast, teraz dopiero zaczyna się faza, w której trzeba udowodnić, że uczucie jest szczere i realne. Po powiedzeniu „kocham”, trzeba „kocham” pokazać.
nikłe doświadczenie moje prowokuje pytanie: czy nie-mówiący mają obniżoną poprzeczkę?
OdpowiedzUsuńnie sądzę.
Usuńzasugerowało mnie stwierdzenie "trzeba". być może to tylko złudna natura sugestii.
Usuńniewątpliwie jest to pewna forma odpowiedzialności. a opis ma w sobie coś budującego: )
masz rację. może niepotrzebna sugestia. ja czuję, że ja muszę teraz pokazać to, co powiedziałem.
Usuńwygląda jednak na to, że chcesz.
OdpowiedzUsuńodwieczne musieć vs chcieć.
tak. chcę i muszę. podkreśliłem "ja", by nie było, że komuś innemu narzucam poprzeczkę.
OdpowiedzUsuńbyć może z klasyki, być może z lamusa: lubię to!: )
Usuń