Ostatnio zacząłem znowu zastanawiać się jak to się stało, że dwa wykluczające się sposoby na życie funkcjonują jednocześnie w tak sprawny sposób. Czy stawiana z jednej strony i brzmiąca na amerykańską dewiza, że „wszystko zależy od Ciebie, masz całkowity wpływ na swoje życie, możesz działać i zmieniać” nie stoi w sprzeczności ze sformułowaniami, że „to ślepy los, jakoś to będzie, widocznie to przeznaczenie, tak właśnie musiało być, jakoś się ułoży i będzie dobrze”. Lubimy mieć poczucie, że działamy, zmieniamy, idziemy do przodu, mamy realny wpływ na to, co dzieje się w nas i dookoła nas, ale tak samo lubimy zwalić na wyższy porządek rzeczy i usprawiedliwić zdarzenie lub też przyjąć jako dane, zastane, oczywiste i o stałej formie. A może te dobre rzeczy i ewidentne sukcesy przypisujemy swoim działaniom, podczas gdy porażki oraz tzw. sytuacje bez wyjścia zawdzięczamy przeznaczeniu? Z wielką dowolnością i wygodą używamy obu rozwiązań. I to jest fenomen – umiemy w pojedynczej sytuacji zachować się tak, jak wymaga tego jedna ze szkół. Pewnie ma to jakieś ładne psychologiczne nazwanie i zostało opisane w za dużym podręczniku do psychologii społecznej.
Gdy zmienialiśmy z P. formułę znajomości, użył on argumentu, który wywołał mój mały, wewnętrzny bunt. Sprowokowany pytaniem o przyszłość stwierdził, że „ci co mają być ze sobą, ostatecznie ze sobą będą”. Co proszę? Czyli siedzimy i czekamy, a przeznaczenie zrobi resztę za nas? To by było takie łatwe i przyjemne. Tylko nie wiem co stało się z całym staraniem się, poznawaniem, działaniem, docieraniem, walczeniem, poświęcaniem, tworzeniem, udowadnianiem i kilkoma innymi rzeczami zakończonymi na „-aniem”. Choć może skoro nie udało się przy tym całym braniu losu we własną rękę, należy z postawy aktywnej przełączyć się na pasywną (niecelowa zbieżność semantyczna) i bycie razem zadziała się ot tak? Bardzo mi się nie wydaje. Ale położyć się i czekać zawsze mogę.
Ostatnio silniejsze mam poczucie, że niewiele w moim życiu zależy ode mnie. Cokolwiek chciałbym osiągnąć czy zaplanować leży poza moim zasięgiem (głównie) finansowym. Ambicje i cele to temat odrębny, ale bycie w pułapce losu sprytnie uzupełnia obraz.
Kiedyś myślałem, że jestem przeznaczony do dużych rzeczy. Potem bardziej sądziłem, że do tych dużych rzeczy dojdę dużymi działaniami. Teraz to zależy od nastroju.
chodzi o to, żeby leżeć i czekać w odpowiednim miejscu i czasie:)
OdpowiedzUsuń