hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

niedziela, 22 lutego 2015

and the Oscar goes to... 2015


Po raz kolejny udało mi się przed ceremonią rozdania Oscarów obejrzeć wszystkie filmy nominowane w kategorii najlepszy obraz roku. Łącznie obejrzałem 25 tytułów, które mają w dorobku choć jedną nominację za rok 2014. Mogę z całą świadomością przyznać, że był to rok kiepski. Albo inaczej, to co zostało do Oscarów nominowane, nie powala. Z tygodnia na tydzień (z reguły w środę po pracy w Cinema City za 15 zł) oglądałem przez dwa miesiące film za filmem i w porównaniu z latami poprzednimi, ten wypada przeciętnie. Nie będę się powtarzał i rozważał, czy Oscary coś znaczą, czy nie. Nie będę też w tym roku obstawiał zwycięzców, bo są na 98% pewni. W tym roku podam swoich subiektywnych zwycięzców oraz największych pechowców i przegranych. 3. 2. 1. Go!

najlepsza aktorka pierwszoplanowa: ok, przyznaję, nie widziałem Marion Cotillard w „Deux jours, une nuit” (nie lubię jej też), ale absolutnie zaczarowała mnie Felicity Jones w „The Theory of Everything”. Oscara nie dostanie i to właśnie ona jest pechowcem swojej kategorii – mimo że była lepsza od swojego ekranowego partnera, trafiła po prostu na rok, gdy pojawił się ktoś „lepszy”. Chora na Alzheimera Julianne Moore w „Still Alice” idzie przez nagrody jak burza.

najlepszy aktor pierwszoplanowy: żaden z nominowanej piątki nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Jake Gyllenhaal w „Nightcrawler”,który został okradziony z  nominacji. Nie tylko dla tego, że to mężczyzna nr 1 mojego życia, to jest po prosty świetny film i rewelacyjna rola. Cooper wyglądał w „American Sniper” jak goryl, Carell w „Foxcatcher” to porażka totalna (jak i cały film).Kibicuję Cumberbatchowi, bo „The imitation game” to bardzo dobry film.

najlepsza aktorka drugoplanowa: nie widziałem „Wild”, Streep nie może dostać czwartego Oscara, Knightley się nie pasowała do tej roli, Stone naprawdę nie zrobiła nic wybitnego w „Birdmanie”, za to faworytka czyli Patricia Arquette spisała się brawurowo – najtrudniej jest grać role najzwyklejsze.

najlepszy aktor drugoplanowy: faworyt J.K. Simmons skradł szoł głównemu aktorowi w filmie „Whiplash” – to jedna z tych sytuacji, gdy zapamiętujesz nazwisko aktora drugoplanowego, a nie głównego, zupełnie jak w „Idzie”. Z pozostałych nie widziałem „The judge”.

najlepszy scenariusz oryginalny: definitywnie „Nightcrawler”. To jeden z tych filmów, który jako dość niszowy ma szansę na kasowy sukces. To też jedna z tych kategorii, która najczęściej zaskakuje i odstaje od reszty wyników.

najlepszy scenariusz adaptowany: bardzo trzymam kciuka za „The imitation game”. To taki klasycznie dobry, poprawnie zrobiony obraz.

najlepszy film animowany: z całą miłością do „Big hero 6”, który trafia w moje superbohaterskie gusta, wielkim przegranym i nieobecnym jest „The lego movie”.

najlepszy film nieanglojęzyczny: czy „Ida” dostanie Oscara? To pytanie tygodnia. Było już kilka okazji, ale żaden film nie zbliżył się tak do nagrody jak „Ida” właśnie. Nie byłem zachwycony po obejrzeniu filmu Pawlikowskiego, ale umiem docenić walory: zdjęcia, temat, grę aktorek, statyczny klimat. Tylko to też film trochę nudny i trudny. Z rywali widziałem tylko argentyńskie „Relatos salvajes”,które są filmem zupełnie z innego bieguna, ale to biegun bliski mojemu gustowi. Szanse „Idy” oceniam na 85%.

najlepszy reżyser i najlepszy film roku podsumuję łącznie: nie umiem z reguły ocenić reżyserii filmu, to jest tak, że jeżeli film jest dobry, to reżyserii jest dobra. Jeżeli reżyseria jest dobra, film jest dobry. Obie te kategorie się zazębiają. Filmem spośród nominowanych, który zrobił na mnie największe wrażenie był „The imitation game”. „Birdman” i „The grandBudapest hotel” to też dzieła bardzo przyjemne, ale obawiam się, że Oscary wygra „Boyhood”. Wkurzył mnie ten film. Trochę jest z nim tak, że już za sam fakt, że był kręcony 12 lat, musi być super. Owszem, jest o wszystkim i o niczym, niby filmy o zwykłym życiu są najlepsze i najtrudniejsze, ale nie dajmy się zwariować, przy całym swoim sentymentalnym ładunku, on filmem wybitnym nie jest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz