hipokryta, hipochondyk, hipopotam

blog Mihała to miejsce zwykłe

miejsc zwykłych jest dużo

sobota, 10 maja 2014

The amazing Spider-Man 2


No dobrze, przyznaję się, nie umiałbym napisać negatywnej recenzji filmu z kuźni Marvela. To znaczy, może bym i umiał na siłę ułożyć kilka nieprzychylnych zdań, ale po prostu bardzo ciężko jest stworzyć  film o superbohaterze, który mi się nie spodoba. Z tym konkretnym było trochę tak, że musiał mi się spodobać. Po pierwsze – jedynka była dobra, po drugie – nowa seria i nowy główny bohater są o niebo lepsze od trylogii Sama Raimiego, po trzecie – bo wszyscy wszędzie mówili, że to dzieło. Prawdą jest, że Spidey to mój ulubiony heros i wszystko, co z nim związane wzbudza we mnie sentymentalną potrzebę obejrzenia, poznania, posiadania. Świadomie wybrałem wersję 2D, choć recenzenci pisali, że to jeden z tych filmów, który dużo zyskuje na technologii trzech wymiarów. Z tym 3D mam pecha. To co w nim widziałem, było kiepskie, a te filmy, które podobno są dziełami współczesnej techniki zawsze oglądam po staremu. Peter Parker miał za zadanie zachwycić mnie bez strzelania pajęczyną po oczach i w pewnym sensie mu się udało, ale jednak nie w efektach tkwi moc tego obrazu.

Nie dziwi mnie opinia, że film wydaje się długi i nudny. Jak na twór na podstawie komiksu i o jednym z najbardziej znanych superbohaterów na świecie jest w nim stosunkowo niewiele walki i ratowania świata. Przez to „stosunkowo” mam na myśli to, że nie jest walki i ratowania świata mało, lecz to, że dużo miejsca poświęcono (znowu) rodzicom Petera, rozterkom Parkera, wątkowi miłosnemu z Gwen, wprowadzeniu do gry Harry’ego i rewelacyjnej ciotce May (do której należy najbardziej wzruszająca scena filmu). To wszystko czyni drugiego „Spider-Mana” filmem kompletnym, bo każdy fan oryginału znajdzie wątki, za które pokochał komiks. Dla mnie absolutnie mistrzowskie jest, że o ile stara seria o pająku powtarzała w kółko wprost, że to „friendly neighborhood spider-man”, o tyle ta takiego Petera po prostu pokazuje. Uzupełnieniem jest humor (choć do tego Marvel nas już przyzwyczaił), świetna postać Elektro, dobra obsada, ścieżka dźwiękowa i niezastąpiony Nowy Jork.

W 2016 będzie trzecia część (w tym samym czasie będziemy mieli również drugich Avengersów oraz Batmana vs. Supermana), więc na szczęście to nie koniec tej dobrej, choć niepozbawionej głupot i błędów serii.


Aż cały się trzęsę z radości, że 2014 w kinie to cała masa filmów, które nie tylko na pewno obejrzę na dużym ekranie, ale też będę się przy tym świetnie bawić i odbywać podróż do czasów czytania komiksów z latarką pod kołdrą.




1 komentarz: